wtorek, 12 września 2017

177. Nie taki bloger książkowy straszny jak go malują


Wasze plecy uginają się od ciężaru toreb wypchanych książkami? Nie wychodzicie z domu, a jeśli już to robicie, to nie ruszacie się nigdzie bez książki? Pfu, wychodzicie przecież. Najdalej do biblioteki lub księgarni, ale tam też zabieracie książkę i wychodzicie z naręczem nowych. Nie macie żadnych przyjaciół, bo za swoich znajomych uważacie bohaterów przeczytanej książki? Po co Wam partner skoro można wzdychać do postaci, którą wykreował Wasz ukochany pisarz? Nie macie pieniędzy na nowe ubrania, bo wszystko wydajecie na nowe książki? Podróże? A po co? Ani nie macie pieniędzy, a miast zwiedzać nowe, nieznane miejsca, wolicie wybrać się z bohaterami w podróż po wymyślonej krainie? Nowe książki to dla Was idealna okazja do zrobienia miliona zdjęć na Waszego bookstagrama i pochwalenia się, jakie egzemplarze recenzenckie otrzymaliście od wydawnictw? Oczywiście wszystkie zaraz musicie przeczytać i zrecenzować, a przez to nie macie czasu na własne książki, które zakupiliście w księgarni lub wypożyczyliście z biblioteki. Czy faktycznie takie jest życie blogera książkowego? Czy takie jest Wasze życie?

Porozmawiajmy - tak, my blogerzy - o stereotypach.

Wielokrotnie spotkałam się ze zdaniem, że skoro czytam, to nie mam czasu na swoje życie, bo każdą wolną chwilę poświęcam książce. Co więcej, gdy wyszło na jaw, że prowadzę bloga o książkach, zdanie o rzekomo braku wolnego czasu na inne zainteresowania tylko się potwierdziło... Cóż za bzdura. Nie wiem jak Wy, ale ja większej nie słyszałam.

1. Nie mam własnego życia, bo cały czas siedzę z nosem w książkach.
Faktycznie sporo czasu spędzam czytając. W drodze do pracy, wracając z pracy, jadąc tramwajem lub przed snem wieczorem, a w wolne dni po przebudzeniu. Ale czytanie nie jest jedyną rzeczą, którą robię w ciągu dnia. Gdy nie chce mi się czytać, odkładam lekturę i skupiam się na muzyce w słuchawkach, patrząc przez pociągowe okno. Często też rano zamiast czytania wybieram świeżo zaparzoną kawę.

2. Czytanie jest moim jedynym zainteresowaniem.
Nie jedynym. I nie ulubionym. Raczej jednym z ulubionych. Kocham rysować, a także malować. To mnie odpręża bardziej od książki. Do obejrzenia mam mnóstwo odcinków ulubionych seriali, których zobaczenia już się nie mogę doczekać. Nie zapominajmy o social media, fotografii oraz gotowaniu i pieczeniu. Uwielbiam wieczorami szykować sobie posiłki na następny dzień lub upiec dla domowników coś słodkiego do kawy. Tak, robiąc te wszystkie rzeczy także czytam. Ale nie mylmy książki kucharskiej z książką obyczajową.

3. Wszystkie oszczędności przeznaczam na książki.
Gdyby tylko marzenia tak często się spełniały to byłaby bajka. W sierpniu faktycznie zaszalałam z książkowymi zakupami, ale nie jest tak co miesiąc. Poza tym nie wydałam na to całej mojej wypłaty. Są rachunki do opłacenia, podróże, na które wydaję znaczną część swoich oszczędności, wyjścia z przyjaciółmi na piwo czy do kina, bilety miesięczne na pociąg i tramwaj, no i przyszłe wydatki. Za coś trzeba wynająć mieszkanie i wylecieć za rok do Stanów. Chętnie przeznaczyłabym wszystko na swoje zainteresowania, w tym także książki. Niestety, życie nie jest takie kolorowe.

4. Po co mi przyjaciele, skoro poznaję tylu nowych bohaterów?
Uwierzcie mi, że bez przyjaciół życie nie byłoby takie fajne. Nie jestem osobą wielce towarzyską, ale nie wyobrażam sobie wszystkie wieczory przesiedzieć w swoim pokoju w towarzystwie książki. Uwielbiam wychodzić z przyjaciółką w miasto, pić z nią kawę w przytulnej kawiarni czy iść z nią do kina. Definicja najlepiej spędzonego czasu? Wieczór z przyjacielem przy grach planszowych, dobrym piwie i jeszcze lepszej muzyce.

5. Miłość? Ideały znajduję tylko w książkach, a miłość w prawdziwym życiu dla mnie nie istnieje.
Do ilu bohaterów to ja już wzdycham? Nie zliczę ich wszystkich. Ale ideałów w życiu nie ma i nigdy nie będzie. Za to zdarzy się przystojny chłopak, który podaruje Ci kwiaty, zaprosi na ulubioną czarną Americano i przytuli, gdy tego będziesz potrzebowała.

6. Idealny prezent dla mnie? Książka oczywiście.
Tak, książka to wspaniały prezent. Zwłaszcza książka, którą bardzo chcę przeczytać i o której posiadaniu marzę. Ale uwielbiam dostawać zakładki do książek, ubrania, nowe farby czy szkicownik. Prezentem od serca nie zawsze są książki. Co więcej, ich dostawanie już nie cieszy mnie w taki sam sposób, co kiedyś. Płakałabym ze szczęścia, gdybym dostała nowy komplet ołówków, perfumy czy inne kobiece duperele, gdyby były one dane szczerze.

7. "Nie wchodź mi w kadr, robię zdjęcie na bookstagrama."
Tak, uwielbiam robić zdjęcia czytanym książkom. Tak, posiadam Instagrama, na którym je publikuję. Ale nie popadajmy w paranoję.

8. "- O, nie masz w ręku książki! 
- Aktualnie piszę recenzję tej, którą dzisiaj rano skończyłam czytać."
Każdy mój znajomy wie, że sporo czytam. Nie znaczy to jednak, że książka stała się moim atrybutem i bez niej już nie ma Karoliny. Faktycznie staram się od razu po zakończeniu danej książki pisać o niej opinię, bo po prostu wtedy najwięcej zapamiętuję, a następnego dnia jeszcze coś dodaję. Ale nie zawsze mi się to zdarza. Częściej spotkacie mnie ze słuchawkami w uszach i kubkiem kawy, aniżeli z książką.

W każdym stereotypie znajdzie się jednak ziarenko prawdy.

9. Kupię sobie książkę, to nic, że na dwie poprzednie już nie mam miejsca na półce.
Tak, to definicja mnie. Alę nie zrobię tego, gdy nie pozwala mi na to mój portfel lub czasami zdrowy rozsądek. Przedstawiając Wam moje sierpniowe nowości, przyznałam się do tego, że za każdym razem, gdy listonosz zapuka mi do drzwi, robię małe porządki, by wszystko pomieścić. Na razie co prawda mi się to udaje, choć nie wszystkie książki leżą tak, jakbym sobie to wymarzyła. Część z nich niestety też piętrzy się obok regału... Mówi się: za dużo książek, a za mało czasu. Ja bym powiedziała, że zdecydowanie za mało miejsca na nie.

10. Ta historia tak mnie interesuje, że odłożę ósmą książkę, którą aktualnie czytam i zacznę czytać dziewiątą.
Tak, jestem z tych osób, które czytają milion książek na raz. Aktualnie czytam ich dziewięć i przymierzam się do dziesiątej. Z tego też powodu są miesiące, gdy wydaje się, że nic nie czytam. To nie prawda. Czytam. Tylko po prostu nie kończę żadnej z nich. Są osoby, które tak nie potrafią, ale również sporo czytają. Nawet więcej ode mnie. Ja potrafię. Co więcej, w zupełności mi to nie przeszkadza. Chyba nie umiałabym inaczej.

Łatwo jest przyczepić metkę do człowieka kompletnie go nie znając. Więc, blogerzy, czy Wy też spotkaliście się w swoim życiu z takimi stereotypami? A może znacie jakieś inne?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Serdecznie dziękuję Wam za każdy zostawiony komentarz. Wskazówki czy rady, swoja własna opinia, a może kilka uwag? Wszystko jest do przyjęcia!