Osobliwy dom Pani Peregrine dorwałam przypadkiem w księgarni
w Karpaczu podczas moich zeszłorocznych wakacji. Byłam tam raz i szczerze - nie
byłam do tej książki przekonana. Za drugim razem już ją kupiłam z myślą, że jak
mi się nie spodoba, to po prostu ją sprzedam. Po powrocie jak zwykle książkę
odłożyłam na półkę i zaczęłam czytać miesiąc później. Rok musiał natomiast
minąć zanim w ogóle ją skończyłam. Czy to znaczy jednak, że była aż tak zła?
Młody Jacob Portman na własne oczy widzi śmierć dziadka.
Chłopak już w dzieciństwie poznaje dziwne i nieprawdopodobne historie dziadka o
potworach, ale zaczyna wierzyć mu dopiero w momencie, gdy na własne oczy widzi
potworną kreaturę przy jego zwłokach. Nie mogąc pogodzić się z jego śmiercią postanawia
poznać tajemnicę, jaką skrywał ten stary człowiek i udaje się z ojcem na wyspę,
gdzie zawędruje do starego, osobliwego domu...
Osobliwy dom Pani Peregrine intrygował mnie od dawna głównie
ze względu na przepiękne wydanie. Tajemnicze, niemal straszne zdjęcia,
sprawiające, że wzdłuż kręgosłupa przebiega zimny dreszcz, gdy się na nie
patrzy. Miła oku czcionka i jeszcze milsze rozpoczęcia rozdziałów utrzymane
razem ze zdjęciami w spójnej kolorystyce. No i tematyka samej książki, obok
której chyba jednak nie można przejść obojętnie. Ale czy faktycznie historia
nie blednie przy tak pięknym wydaniu czy jednak trzyma podobny poziom?
Początkowo byłam zawiedziona. Pierwsze sto stron czytałam
dłużej niż pół roku... Kilka stron i książka z powrotem wędrowała na półkę.
Miałam już moment, gdy w ogóle nie chciałam do niej wracać. Oprócz opisanych
wyżej zdarzeń, które wprowadzają do właściwej historii, nie działo się nic
więcej. Co prawda język był poprawny i ciekawy, ale nie na tyle, by zachęcać
mnie do ciągłego czytania. Za Osobliwy dom Pani Peregrine zabrałam się
porządnie dopiero tego lata w myśl swojej zasady, że przeczytam do końca
wszystkie swoje książki, bo może jednak coś się zmieni. I faktycznie, zmieniło się, gdy tylko Jacob
poznał na żywo osobliwych mieszkańców domu.
Jeśli więc książki jeszcze nie znacie, przymknijcie oko na
pierwsze kilkadziesiąt stron, bo później jest już znacznie lepiej. Historia
wciąga, a na każdej stronie coś się dzieje. Akcja prze do przodu, Jacob razem z
czytelnikiem poznaje nowe rewelacje, które szokują i sprawiają, że Osobliwy dom
Pani Peregrine chce się czytać dalej. Odkryjecie tajemnice świata, w którym
żyje ten młody bohater i wspólnie z nim będziecie musieli pogodzić się z
faktem, że nawet własny dom nie jest azylem bezpieczeństwa.
Riggs zadbał tutaj o każdy detal, a przede wszystkim o
bohaterów. Urzekła mnie tutaj niejednoznaczna relacja damsko-męska, która moim
zdaniem niebezpiecznie balansuje na granicy moralności i dobrego smaku. Może
nie polubiłam się z Jacobem, ale mieszkańcy domu i sama osoba Pani Peregrine
spokojnie mi to nadrabiają.
Czy ta książka jest straszna tak jak obiecują? Nie, w ogóle. Jest intrygująca, fantastyczna, ciekawa, pełna akcji i tajemnic, ale z pewnością nie straszna. Tutaj wydanie - szczególnie zdjęcia - przyprawiają o ciarki, ale nie sama historia.
★★★★☆
Pierwsze kilkadziesiąt stron podobało mi się najbardziej, więc miałam trochę odwrotnie ;P Przynajmniej wtedy było tajemniczo, a w momencie kiedy autor odkrył wszystkie karty, to się posypało. Zabrakło mi mroku w tej historii.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
houseofreaders.blogspot.com
Mi również zabrakło mroku... No faktycznie - mnie początek zwyczajnie nudził :D Pozdrawiam!
UsuńNie miałam jeszcze okazji czytać tej książki,ale też intryguje mnie okładka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
czytanestrony.blogspot.com
Trudno mi powiedzieć, czy ją polecić. Ja miło spędziłam przy niej czas, ale szczerze - patrząc na całokształt - są lepsze lepsze książki :)
Usuń