Wrzesień dobiegł końca, a ja sama nie mam zielonego pojęcia
jak szybko ten miesiąc minął. Udało mi się przeczytać aż 5 książek, z czego
jestem dumna, bo miałam nadzieję, że jedna, no może dwie, to będzie najwięcej,
na ile mnie będzie stać. Poprzez przesunięty termin obrony, znalazłam jednak
więcej czasu na czytanie, a z kolei oficjalnie od dzisiaj zaczynam się już
naprawdę uczyć. 30 stron materiałów? Kto nie da rady jak nie ja.
Wróćmy jednak myślami do tego pięknego, chłodnego września i
różności książkowych, jakie poznałam. Podczas trzydniowego wypadu do
Świnoujścia przeczytałam jedną z najbardziej wartościowych książek, jakie udało
mi się w życiu poznać. Mowa tutaj o this modern love, o której kilka słów na
blogu już tutaj pisałam. Następnie skończyłam Gusa, którym odrobinę się
rozczarowałam. Bardzo przyjemnie czytało mi się tę książkę, ale jednak to nie
było to samo, co Promyczek. W październiku coś więcej o nim na pewno na blogu
się pojawi. W ramach klubu czytelniczego @czytajta (założonego przez Alicję i
Klaudię) chwyciłam po Marinę i tutaj spotkało mnie naprawdę miłe zaskoczenie.
Tego hiszpańskiego autora znałam jedynie Księcia mgły i po jakości tej książki
od Mariny nie wymagałam za wiele. Książkę jednak zapamiętam i z przyjemnością
będę wspominać, choć jest ona do bólu przesączona smutkiem. Ostatnio znalazłam
chwilę czasu pomiędzy załatwianiem spraw na uczelni do egzaminu dyplomowego a
pracą na krótkie zakupy. Wybrałam się między innymi do Empiku i znalazłam tam
książkę, która interesowała mnie już od kilku tygodni. Mowa tutaj o Przewodniku
ksenofoba. Finowie. Upolowałam ją za jedynie 14 złotych i od razu w tramwaju
zaczęłam czytać. Skończyłam ją następnego dnia i była to humorystycznie napisała
kopalnia wiedzy o samych Finach. O większości z tych rzeczy już wiedziałam lub
gdzieś słyszałam, ale mimo tego na pewno z chęcią do tej lektury będę wracać. I
dosłownie 30 września, kilka minut przed północą, skończyłam Podwieczność. Sama
jeszcze nie wiem, co o niej myśleć. Nie zawiodłam się, ale też nie była to
książką, którą będę długo pamiętać. Myślę, że coś więcej o niej na blogu wkrótce
napiszę.
Na październik i całą jesień mam sporo ambitnych planów, o
których możecie przeczytać tutaj.
A jak Wam się udał wrzesień? Co przeczytaliście? Jakie macie
plany na październik?
Czytałam również Promyczka i Gusa i obydwie pokochałam, ale jednak pierwsza część miała w sobie coś wyjątkowego ♥ Co do Mariny jeszcze nie czytałam, ale na pewno się skuszę, ponieważ bardzo lubię książki Zafóna ♥ Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę, "Promyczek" to było coś wyjątkowego. Planuję przeczytać jeszcze "Franco", ale nie wymagam od niego, że przebije pierwszą część. "Mariną" Zafón mnie miło zaskoczył i w końcu mam chęć, by przeczytać inne jego książki. Również pozdrawiam! :)
Usuń