Do Kredziarza starałam się podchodzić z dystansem. Ogrom pozytywnych opinii skutecznie mnie na jakiś czas od niego odstraszył (tak już mam, że nie ufam dobrze ocenianym nowościom). Będąc w Empiku, nie mogłam się jednak oprzeć pięknie wyglądającej okładce i oryginalnemu grzbietowi. W tym dniu miałam również imieniny, więc siostra postanowiła mi książkę ów sprezentować.
W 1986 roku Eddie był dzieckiem. On i przyjaciele porozumiewali się kodem – rysowali ludziki z kredy, a każdy z nich miał podporządkowany sobie kolor. Pewnego dnia znaleźli w lesie ciało dziewczyny. Każdy z nich jednak powoli zapomniał o tym traumatycznym wydarzeniu i dorastając, poszedł w swoją stronę. 30 lat później przyjaciele znów się spotykają – każdy z nich dostaje znany tylko im z dzieciństwa znak z kredy. Kto go wysłał? Czy faktycznie kredowe ludziki były jedynie ich tajemnicą?
Można powiedzieć, że akcja biegnie tutaj dwutorowo. Przedstawione mamy naprzemiennie wydarzenia, które wydarzyły się 30 lat wcześniej i które dzieją się współcześnie. To tylko sprawia, że książkę niemal się pochłania. Wyobraźcie sobie każdy rozdział, który kończy się czymś szokującym. Zamiast od razu przewrócić kartkę na drugą stronę, by dowiedzieć się, jak potoczy się wątek, musicie przebrnąć jeszcze przez wydarzenia sprzed 30 lat lub dziejące się 30 lat później. A i one są równie szokujące. I tak przez ponad 300 stron. Powiedzielibyście – koszmar. Ale nie – Kredziarz dzięki temu jest perełką.
Moja chaotyczna opinia jest, moim zdaniem, doskonałym potwierdzeniem na to, jak wielkie wywarła na mnie wrażenie lektura Kredziarza. Autorka mistrzowsko buduje nastrój,a najnowsze rewelacje, jakie nam funduje, sprawiają, że już sami nie wiemy, który z bohaterów ma jakie zamiary. Doskonale pokazuje też relacje i stosunki pomiędzy młodymi ludźmi, nie wspominając o tym, w jak fantastyczny i rozbudowany sposób skonstruowała ich pod kątem psychologicznym.
Jedyne do czego faktycznie mogłabym się doczepić to brak klimatu angielskiego miasteczka. Od tej książki bije Ameryka (co dziwne, bo autorka pochodzi z Wielkiej Brytanii). Ja jestem urzeczona Stanami, więc nie do końca odebrałam to jako wadę książki i niczym książce nie ujmuję. Ale miło byłoby poczuć taką starą, angielską prowincję, której tutaj zwyczajnie zabrakło.
Thrillerów i kryminałów nie czytam za często, ale po Kredziarzu koniecznie muszę to zmienić. Ta pozycja jest zdecydowanie warta zarówno mojej, jak i waszej uwagi. Polecam teraz i polecać będę zawsze. Musicie tę książkę przeczytać!
★★★★★