sobota, 5 marca 2016

147. Katarzyna Molęda - Szwedzi. Ciepło na północy


Na Szwedów. Ciepło na północy natknęłam się zupełnie przypadkiem i dodałam do zakładki "Chcę przeczytać". O książce nie zapomniałam, ale nie czułam też jakiegoś przyciągania do niej i chęci do jej nagłego przeczytania. Nie ukrywam, że Szwecja jest moich chyba najmniej ulubionym państwem na Północy. Jednocześnie więc najmniej mnie interesuje. Tak też Szwedzi. Ciepło na północy na internetowej półce leżała dobrych kilka miesięcy. Zabrałam się za nią w zeszłym tygodniu i błyskawicznie przeczytałam. Czy jednak będę ją rekomendować dalej?

To absolutnie nie jest żadna książka przygodowa ani reportaż. Katarzyna Molęda, Polka, mieszkająca na stałe w Szwecji, opisuje ten kraj i naród, zwyczaje Szwedów i święta jakie obchodzą, ale również służbę zdrowia, urzędy i dziwne zamiłowanie do pralni... Tak, rzadko który Szwed ma w swoim domu czy mieszkaniu pralkę.

Trzeba przyznać, że pisarka ma zgrabne pióro. Czasami ten styl podchodził mi pod dziennikarski, który spotkamy w każdej gazecie w rozdziałach o turystyce i podróżach. Molęda jednak bardziej zagłębiała się w sprawę i nie opisywała danych rzeczy aż tak pobieżnie. Miała na to przecież całą książkę, a nie dwie strony w prasie. Pod tym względem nie czuję niedosytu. Dowiedziałam się mnóstwa rzeczy o Szwecji, nie rzadko tych zaskakujących. Na przykład o tej kwestii z pralkami, o tym, że zawarcie przysięgi małżeńskiej może trwać tam mniej niż minutę, czy o tym, że Szwedzi często nie mają własnych aut, bo wolą je wypożyczać na weekendy. Każdemu też przysługuje ubezpieczenie zdrowotne, a w urzędach można porozmawiać z człowiekiem, który przetłumaczy nam ludzkim, a nie urzędniczym czy sądownych stylem zawiłe regulaminy, bez zagłębiania się w artykuły czy paragrafy.

Uwierzcie mi jednak, że dawno nie czytałam tak irytującej, wzburzającej i w ogóle denerwującej książki! Katarzyna Molęda mimo swojego stylu, bardzo często, a mówiąc szczerze to cały czas, porównywała Szwecję do Polski i odwrotnie. Jej zdaniem Szwecja jest innowacyjnym, nowoczesnym państwem i wszystkim żyje się tam wspaniale, nie ma dużej biedy i bezrobocia, natomiast Polska pozostaje nadal zacofanym krajem, w którym nie warto mieszkać. Zgodzę się z tą innowacją, bo widać, że Szwedzi radzą sobie w życiu, a państwo jak najbardziej stara się pomóc i udogadniać obywatelom. Jednak wydaje mi się, że autorka dość radykalnie podeszła do tematu. Dlatego dosłownie wszystko w Polsce krytykowała, a Szwecję i samych Szwedów wychwalała pod niebiosa. 

Bardzo trudno jednoznacznie ocenić mi tę książkę. Zawiera w sobie dużo przydatnych informacji i ciekawostek, nie brak jej też humoru. Styl jest dobry, czyta się ją zgrabnie i szybko, a pisarka dobrze operuje piórem. Jednak te porównania mnie tak denerwowały i irytowały, że nie potrafię po prostu ich zignorować. Szkoda, że Molęda tą postawą skrytykowała również siebie jako Polkę. 

Jestem dumna z tego, że jestem Polką i być może państwo wielokrotnie utrudnia nam, Polakom i czasami nie żyje się tutaj najlepiej. To jednak życie w Polsce nie jest tak tragiczne. Znajdzie się wiele pozytywów, a zaradny człowiek i tak sobie poradzi. Faktycznie, Szwecja jak i wszystkie kraje skandynawskie i nordyckie (nie zapomnijmy o Finlandii!) są znacznie bardziej rozwinięte, a na wielu stanowiskach, nawet tych niszowych, zarabia się więcej. Nie znaczy to jednak, że Polskę można besztać z błotem.

Trudno mi powiedzieć, czy polecam Wam tę książkę. Podsumowując, jest ona skarbnicą wiedzy o zwyczajach Szwedów i życiu w Szwecji, ale postawa autorki zakrawa o wszelką krytykę, dlatego tak nisko oceniłam tę pozycję.



Katarzyna Molęda, Szwedzi. Ciepło na północy, Czarna Owca, Warszawa 2015, s. 352.

wtorek, 1 marca 2016

146. January & February Wrap Up


Jestem tak dumna z lutego, że sobie nie wyobrażacie! Przeczytałam aż osiem książek i dwa magazyny English Matters. Z czystym sercem na półkę mogłam odłożyć sporo tych, które nieprzeczytane leżały tam od miesięcy.

Zaczęłam spokojnie Nieznośną lekkością bytu Milana Kundery. Była całkiem dobra, aczkolwiek twórczość tego autora aż tak nie przypadła mi do gustu, bym sięgnęła po innego pozycje, które wyszły spod jego pióra. Później znalazły się dwa magazyny do nauki języka angielskiego. Coś więcej postaram się o nich napisać wkrótce. Cieszę się, że przeczytałam Kobiety, Onyks i Gildię magów. Na pewno zabiorę się za kontynuację dwóch ostatnich, a co do Charlesa Bukowskiego, to pragnę jeszcze więcej i więcej jego książek. Oczywiście nie zabrakło tutaj czegoś o Skandynawii. Recenzja Światła północy jest już na blogu, tak więc zapraszam tutaj. O Szwedach. Cieple na północy też wkrótce coś napiszę na bloga. Miesiąc zakończyłam Anią z Zielonego Wzgórza. Ostatnio miałam ochotę i wypożyczyłam wszystkie części Anii, tak więc teraz będę się zaczytywać w twórczość Montgomery.


Trochę niechronologicznie wspomnę, że nie podsumowałam stycznia. Pamiętam, że zwyczajnie nie znalazłam na takowy post czasu, zajęta zaliczeniami (trwała sesja, a drugi rok to już nie przelewki). Był on jednak o wiele słabszy, ale udało mi się przeczytać, a właściwie skończyć dwie cudowne książki, mianowicie Graficzną podróż (której recenzja również się tutaj pojawi) i Przewodnik ilustrowany po Skandynawii (moja pasja tym regionem trwa w najlepsze!).


Jak zauważyliście, nie podaję dzisiaj żadnego TBR na marzec. Powód jest prosty. Ostatnio czytam książki naprawdę losowo i zauważyłam, że o wiele lepiej czuję się z tym, gdy czytam to, na co mam ochotę, a nie to, co zaplanowałam sobie na początku miesiąca. 


Jak Wam wypadł początek roku? Co udało się Wam przeczytać? Koniecznie dajcie znać :*