czwartek, 23 sierpnia 2018

224. Alan Gibbons - Hate


Hate to książka, po którą każdy człowiek w dzisiejszych czasach powinien sięgnąć.

To historia Eve, której starsza siostra Rosie kilka miesięcy wcześniej została pobita na śmierć. Nastolatka musi odnaleźć się w świecie, który odtąd już nie jest taki sam jak wcześniej. W dodatku w jej szkole pojawia się nowy uczeń, który był świadkiem brutalnego pobicia. Uczeń, który nic nie zrobił, by pomóc jej siostrze…

W obliczu współczesnych wydarzeń, szerzącej się na świecie nienawiści, rasizmu i nietolerancji Hate wydaje się być książką obowiązkową. I moim zdaniem faktycznie taka jest. W zaledwie kilkudziesięciu stronach upchnięty zostaje świat widziany przez kilku bohaterów, którzy mniej lub bardziej związani byli z pobiciem Rosie i jej przyjaciela. Poznajemy punkt widzenia Eve, ale również jej przyjaciółki Jess i chłopaka, który tego „feralnego” wieczoru znalazł się na miejscu zdarzenia i zwyczajnie spanikował, by cokolwiek zrobić. Dzięki nim możemy również poznać innych bohaterów i rozterki, z którymi się zmagają. Chociażby rodziców Eve, którzy w dwojaki sposób starają się radzić sobie ze stratą drugiej córki.

Już podczas czytania Hate odniosłam jednak wrażenie, że wszystkie wydarzenia zostały opisane w bardzo szybki, a przez to pobieżny sposób – tak jakby książka, która powstała, nie była końcowym dziełem, ale tylko szkicem, zarysem fabuły. I choć ostatecznie całość wywarła na mnie ogromne wrażenie, to nie mogę oprzeć się wrażeniu, że zwyczajnie czegoś mi w niej brakowało.

Niemniej, Hate powinien przeczytać każdy – bez względu na wiek, płeć czy wyznanie. To, co przydarzyło się Rosie, może przydarzyć się każdemu z nas i to wcale nie tylko po powrocie z zakrapianej imprezy. Książka ta pokazuje nie tylko ból niewinnej osoby, ale przede wszystkim ogrom tragedii, jaka przydarzyła się jej bliskim i jak to na nich wpłynęło.

Polecam Wam Hate, ale przymknijcie oko na braki i pewne niedociągnięcia. To, jakich emocji dostarczy Wam lektura tej książki, z pewnością nadrobi jej wady.

★★★★☆

sobota, 18 sierpnia 2018

223. Nowości w biblioteczce


Od ostatnich nowości minęły prawie trzy miesiące. Obiecywałam sobie wtedy, że to koniec zakupów, że poczekam z nimi do zimy, albo przynajmniej do jesieni... Obiecanki cacanki. W tym czasie poczyniłam kilka zamówień, odwiedziłam księgarnie lub stoiska z tanimi książkami, albo nadarzyły się fantastyczne okazje. 

Zacznijmy od lewej (i jednocześnie od najnowszych zakupów). Marta robiła niedawno wyprzedaż swojej biblioteczki, więc po prostu nie mogłam jej ominąć (zwłaszcza, że niskie ceny krzyczały do mnie "kup, kup!"). Me and Earl and the Dying Girl, Osobliwe i cudowne przypadki Avy LavenderTriumf owiec oraz Światło między oceanami już od dawna chciałam przeczytać. Reguły gry kupiłam, bo na półce mam dwie poprzednie części tej trylogii (chociaż ich jeszcze nie przeczytałam...). Natomiast bardzo zainteresował mnie Park Jurajski i liczę, że jesienią uda mi się go przeczytać.

Dziewczynę z rewolwerem znalazłam na jednym ze stoisk z książkami w Jastrzębiej Górze. Jestem przekonana, że już kiedyś o tej książce słyszałam trochę dobrego, także przekonamy się, czy było warto ją kupić.

Następnie cudowny Kredziarz, czyli mój niezwykle trafiony prezent imieninowy od siostry. Książkę przeczytałam ostatnio, będąc na Kaszubach i staram się właśnie sklecić kilka poprawnie brzmiących słów o niej (bo wrażenie wywarła na mnie ogromne!).

Hate oraz Gdy ogień gaśnie kupiłam na promocjach internetowych w Empiku za łącznie niecałe 25 złotych. Przy okazji odbioru paczki na księgarnianej półce rzuciły mi się w oczy (również przecenione) Girl Online. Solo oraz Alice i Oliver, więc nie mogłam przejść obok nich obojętnie.

Dwa kolejne zakupy, czyli Kobietę w oknie i Wielką samotność traktuję jako moje "pamiątki" z weekendu spędzonego w stolicy na koncercie Eda Sheerana na Narodowym (cudowne przeżycie, które na długo zachowa się w mojej pamięci).

Spętanych przeznaczeniem otrzymałam do recenzji od wydawnictwa Jaguar i jakże się ucieszyłam, gdy przyszli mi od nich również Naznaczeni śmiercią.


Odkładając książki na półkę, zorientowałam się, że zapomniałam o czterech pozycjach upolowanych u Cat za grosze. Książki z cyklu U4 bardzo mnie ciekawią i z pewnością zakupię sobie jeszcze dwa brakujące tomy. Stwierdziłam, że przeczytam sobie chwalone przez czytelników Jak powietrze. Nie mam zaufania do polskich autorów, a bardzo interesuje mnie napisany przez tę autorkę i wydany niedawno Adam, więc jeśli ta książka mi się spodoba, z pewnością i jego zamówię. No i na koniec Chemik, bo jestem go bardzo ciekawa. Zmierzch lubię, a Intruza uwielbiam, więc mam co do niego naprawdę wysokie oczekiwania.

Czy Wy również nie możecie powstrzymać się od kupowania książek, czy tylko ja jestem od tego uzależniona? Nie myślę o tym, że mój regał pęka w szwach i wątpię, że te książki w niego upcham, a w koszyku na nieprzeczytane trzymam kolejnych kilkanaście lektur...

sobota, 11 sierpnia 2018

222. Rainbow Rowell - Załącznik


Załącznikowi od początku dawałam szansę (może tym razem się zaskoczę?), ale nie miałam co do niego żadnych oczekiwań. Dwie poprzednie przygody z autorką mało wspominam (bo po prostu niczym nie zachowały się one w mojej pamięci), a czy teraz było inaczej?

Lincoln nie ma etycznej pracy - zarabia na życie w redakcji, w dziale IT, czytając cudze e-maile. Zwykle pracownikom i autorom zbyt sprośnych wiadomości przesyła upomnienia. Do czasu, aż trafia na korespondencję wymienianą między Jennifer  i Beth. Z początku jest tylko ciekawy, aż w końcu zdaje sobie sprawę, że naprawdę polubił obydwie przyjaciółki, a do jednej z nich czuje nawet coś więcej.

Bardzo spodobało mi się to, że my również, razem z Lincolnem, możemy wnikać do cudzego życia, czytając maile Beth i Jennifer. To właśnie tak poznajemy dwie bohaterki - widzimy jak się zmieniają, jakich wyborów w życiu dokonują i jakie decyzje lub sytuacje życiowe je kształtują. Doskonale też widzimy jak ich korespondencja wpływa na Lincolna - co go cieszy, a co psuje mu dzień. To inny, ale naprawdę ciekawy pomysł na stworzenie i ukształtowanie bohaterów (oraz który mi przypadł do gustu).

Sam Lincoln okazał być się przeciętną postacią. Syn, który pragnie mieć odwagę zamieszkać i żyć na własny rachunek, ale nic (a tym bardziej nudna praca) nie motywuje go do zmian. Ja ani go szczególnie nie polubiłam, ani też nie miałam za co go znienawidzić.

O dziwo jednak, największe emocje nie pojawiały się, gdy czytałam o relacjach pomiędzy Beth, Jennifer i ostatecznie Lincolnem, a sytuacja w domu głównego bohatera. Byłam wzburzona, gdy czytałam o tym, jak mama pragnie utrzymać w domu swojego dorosłego syna (tłumacząc się tylko miłością do niego) i jak traktuje swoją córkę, tylko dlatego, że szybko wyfrunęła z rodzinnego gniazdka. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że ten wątek okazał się być dużo ciekawszym od tego, który przecież był pomysłem na całą historię.

Książki Rainbow Rowell są dla mnie lekturą, którą zwykle oceniam mianem od przeciętnej do dobrej. Naprawdę miło spędzam czas, je czytając, ale nie wyróżniają się one niczym szczególnym. Załącznik jest co prawda opowieścią o miłości, która troszeczkę wybiega poza schematy, ale nie chcę się oszukiwać. Podobnie jak w przypadku Fangirl oraz Eleonory i Parka - więcej już do niej nie wrócę, a w najbliższej przyszłości z pewnością zapomnę imion głównych bohaterów (co chyba doskonale mówi za siebie, z jaką lekturą mamy do czynienia).

To dla mnie kolejne spotkanie z Rainbow Rowell, po którym może się nie rozczarowałam, ale nie wyszłam też ponad swoje oczekiwania. Ot, przyjemna lektura i nic więcej. Naprawdę się wciągnęłam w jej czytanie i pochłonęłam ją właściwie w jedno po południe, ale to wszystko. Wątpię, bym kiedykolwiek nabrała jeszcze ochoty na twórczość tej autorki, a Wy sami musicie podjąć decyzję, czy jest w ogóle po co sięgać.

★★★★☆

sobota, 4 sierpnia 2018

221. Jandy Nelson - Oddam ci słońce


Po przeczytaniu Oddam ci słońce mam tylko jedno pytanie – dlaczego zabrałam się za tę książkę tak późno?

To historia opowiadana z perspektywy utalentowanych bliźniaków – Noah i Jude, którzy w pewnym momencie życia po prostu się od siebie oddalili. Jude zazdrości Noah talentu i tego, że brat jest ulubieńcem mamy, a mimo wszystko to ona dostaje miejsce w artystycznym liceum CSA. Noah z kolei nie widzi świata poza sztuką do czasu, aż poznaje Briana. Zaczyna nienawidzić siostry, twierdząc, że dziewczyna pragnie jego ukochanego. Czy ich zawiłe ścieżki w końcu się połączą? Czy bliźniaki na nowo odnajdą zrozumienie i wzajemną miłość, którą gdzieś zagubili?

Ta młodzieżówka (bo tak, w takiej kategorii postrzegane jest Oddam ci słońce) jest nadzwyczaj dojrzała. Noah i Jude są skonstruowani bardzo wielowymiarowo. To jak postrzegają świat, swoich bliskich i samych siebie jest opisane w sposób wyjątkowy. Ich portret psychologiczny to majstersztyk. To bliźniaki skrzywdzone przez los, ich historia boli, ich straty i postępki bolą, ale to jak próbują odnaleźć się w swoim życiu, jak próbują dojrzeć i zrozumieć siebie wzajemnie daje czytelnikowi ogromną nadzieję i sprawia, że pozycję czyta się z wypiekami na twarzy.

W tej książce nie odnajdziecie pędzącej akcji i prostoty, która sprawia, że treść się wręcz „połyka”. Czymś, co sprawia, że Oddam ci słońce jest wspaniałą powieścią, są niezwykła plastyczność obrazu oraz oczywiście sama konstrukcja głównych bohaterów.  Zarówno Noah, jak i Jude tworzą – czy to rysują, malują, czy rzeźbią. Autorka nie musiała tutaj nawet opisywać procesu twórczego, by czytelnik mógł sobie doskonale wyobrazić ich twórczość. Na przykład w przypadku Noaha wystarczyły same tytuły prac. Bowiem ta książka niesamowicie wpływa na wyobraźnie, ją się po prostu „widzi w umyśle. 

Ja nie mam słów, by opisać jak Oddam ci słońce jest emocjonalną, piękną  i życiową (choć trudną) opowieścią. W dodatku jest to powieść dla młodzieży, więc jeśli ktoś mi kiedykolwiek powie, że młodzieżówka nie może być dojrzała, to ja wręczę mu właśnie tę książkę. 

Jeśli jeszcze nie mieliście okazji to nie zwlekajcie i przeczytajcie. Dla mnie to jedna z najlepszych książek przeczytanych nie w tym roku, a w życiu. Nigdy tego nie robię, ale w tym przypadku po prostu nie mogę się powstrzymać, więc na pewno zaopatrzę się w papierowy egzemplarz i przeczytam ją ponownie.

★★★★★

środa, 1 sierpnia 2018

220. Podsumowanie lipca


Upalny lipiec minął szybko i przyniósł mi 14 nowo poznanych książek.

Miesiąc rozpoczęłam co prawda skończeniem Osaczonej, ale z racji, że było to zaledwie kilkadziesiąt stron przeczytanych po północy, książkę dodałam do czerwcowego podsumowania.

Następnie zabrałam się za Naznaczonych śmiercią, a zaraz po nich za Spętanych przeznaczeniem, czyli fantastyczną duologię, o której na blogu już mogliście przeczytać.

W międzyczasie przeczytałam Duńczyków. Patent na szczęście, której patentem bym nie nazwała oraz pamflet o Norwegii, czyli Najlepszy kraj na świecie. Książka jednak najlepsza nie była. Nie wspominam jej dobrze i naprawdę nie rozumiem, skąd się biorą pozytywne opinie o niej, bo ja zdecydowanie ich nie podzielam.

Następnie przyszła pora na długo odkładane Oddam ci słońce. Kilka słów o tej książce pojawi się już niedługo na blogu. Uplasowała się ona w czołówce najlepszych przeczytanych książek w tym roku, o ile nie w życiu. Z pewnością do niej kiedyś powrócę i Wam z całego serca ją polecam!

Jakiś czas temu wypożyczyłam z biblioteki Pewnego dnia. To jakby drugi tom Każdego dnia, a dokładniej ta sama historia opowiedziana z perspektywy innego bohatera. Trudno mi tutaj oceniać, czy jej napisanie było konieczne (mi całkowicie wystarczyło Każdego dnia, które czytałam już dobrych kilka lat temu), ale nie ukrywam, że jestem nieco rozczarowana po jej lekturze. Liczyłam, że to będzie ciąg dalszy wydarzeń i moim zdaniem chyba to byłaby jedyna słuszna kontynuacja tej opowieści. Dobrze jednak było sobie przypomnieć tę historię przed obejrzeniem ekranizacji, którą swoją premierę miała w Polsce wiosną.

Mniej więcej w połowie miesiąca założyłam sobie konto w aplikacji Storytel i tym sposobem przesłuchałam już cztery audiobooki - Wiecznie żywego, Margo (bardzo polecam!), Był sobie szczeniak: Ellie oraz Był sobie pies. Nadal nie jestem do końca przekonana do tej formy, ale nie ukrywam, że jest ona idealna na podróż dla osób, które lubią wyglądać przez okno. Ja nigdy nie mogłam skupić się na czytaniu zwykłej książki, bo bardziej mnie interesowało to, co mogę zobaczyć na zewnątrz. Teraz czekają mnie kilkugodzinne podróże, więc audiobooki świetnie się sprawdzą. Jedynym mankamentem tej aplikacji jest na razie dość ubogi zasób książek w języku polskim, ale z dnia na dzień ich przybywa (w tym także sporo nowości). Z kolei cena - 29,90 za miesiąc korzystania to moim zdaniem niezbyt wygórowane koszta, biorąc pod uwagę jak wiele książek w tym czasie możemy przeczytać (no i pierwsze 14 dni macie całkiem darmowe).

Zabrałam się również za erotyk Za sceną. Tak jak szybko zaczęłam zapoznawać się z tą lekturą, tak szybko przestałam. Od dawna chciałam tę książkę przeczytać, ale teraz nie mogę pojąć, dlaczego zbiera ona tak pozytywne opinie. Dla mnie okazała się być słaba (a nawet gorzej). Bohaterzy i ich kreacja to jakiś koszmar, a im dalej w las, tym gorzej. 

Na sam koniec miesiąca znów bardzo się rozczarowałam - tym razem tomikiem "poezji" Rupi Kaur, czyli The sun and her flowers. O ile Milk and honey byłam oczarowana, o tyle o tym chcę jak najszybciej zapomnieć.

Ostatni dzień lipca zakończyłam przeczytaniem Simon vs. the Homo Sapiens Agenda. Na pewno o książce i ekranizacji coś tutaj napiszę, bo obie wywarły na mnie ogromne wrażenie. Książka jest napisana w prosty sposób (polecam osobom na początek przygody z czytaniem po angielsku), ale w niesamowity sposób trafia do serca. 

Jak więc możecie się domyślać, mój lipiec był bardzo udany i sama jestem w szoku, jak wiele udało mi się przeczytać oraz jak wiele z tych książek było naprawdę dobrych. 

A Wam jak mijają wakacje? Co ciekawego przeczytaliście? Ja właśnie rozpoczęłam urlop i wprost nie mogę się doczekać czytania do godzin nocnych, podróżowania i kupowana nowych lektur.