niedziela, 28 września 2014

097. Podsumowanie września & stosik 08/2014


Przyszedł czas na kolejne podsumowanie. Wrzesień minął stanowczo zbyt szybko, ani się nie obróciłam, a już się kończy. Nie mam się zbytnio czym pochwalić. Przeczytałam 2 krótkie książki, które łącznie miały zaledwie 416 stron. Recenzyjnie również nie było zbyt ciekawie, Pojawiła się moja opinia o Machinomachii oraz o Dziewczynie w stalowym gorsecie. Opublikowałam również podsumowanie sierpnia. I nic więcej. 

Ale dzisiaj przedstawię Wam mój stosik i postaram się, żebyście o tych książkach mogli przeczytać u mnie w październiku:


Od góry:
1. Jasinda Wilder - To Ty mnie pokochasz - wypożyczona z biblioteki
2. Gayle Forman - Zostań, jeśli kochasz - pożyczona przez przyjaciółkę; w związku z ekranizacją, na którą wybieram się za dwa tygodnie, nie mogłam odmówić jej przeczytania!
3. Anne Bishop - Pisane szkarłatem - wypożyczona z biblioteki
4. J.R.R. Tolkien - Władca pierścieni - pożyczona przez znajomego; aktualnie czytam
5. Magdalena Grzebałowska - Beksińscy. Portret podwójny - pożyczona przez znajomego

Nie jest ich co prawda zbyt wiele, ale czeka mnie sporo czytania! A niedługo na blogu pojawi się recenzja Charliego oraz Czasu Żniw. Pozdrawiam!

poniedziałek, 15 września 2014

096. Jakub Ćwiek - Kłamca 2,5. Machinomachia

Jakub Ćwiek  już wielokrotnie potwierdził, że polski pisarz również może tworzyć bestsellery na miarę tych światowych. Seria o Kłamcy jest ich doskonałym przykładem. Tym razem jednak, prócz samej książki, czytelnik dostaje grę o zabawnej nazwie Kłamcianka towarzyska. To zdecydowanie coś, czego w Polsce jeszcze nie było.

Kłamca 2,5. Machinomachia składa się na dwa krótkie opowiadania oraz tytułową nowelkę. Wszystkie trzy fabularnie osadzone są w świecie Kłamcy. Posiadacz książki przeczyta o historii z indiańskim bóstwem, pozna Lokiego jako swata anioła i śmiertelniczki, a także odwiedzi go w Tokio, gdzie bohater będzie próbował poradzić sobie z pewnym planem.

Tytułowe, najdłuższe opowiadanie jest mistrzowskie, aczkolwiek nie ukrywam, że to w drugim - Swacie - odnalazłam to, na co tak czekałam. Pełne akcji i przemocy, humoru typowego dla głównego bohatera. Nie zabraknie więc ciętego języka, arogancji i cynizmu oraz seksu. Jednak nie liczcie na za wiele, bo Jakub Ćwiek zna umiar. Pod kurtyną trudnego charakteru Lokiego, dostrzeżemy także niebywałą inteligencję i spryt. Nordyckiego boga po prostu nie da się nie lubić.

Pisarz serwuje czytelnikowi bardzo dobry zbiór opowiadań. Wszystko się w nim zgadza, dopieszczony jest niemal każdy wątek. Niezbyt wzniosły język pozostaje poprawny. Jednak z treści nie wyniesie się właściwie żadnego przekazu, więc jeśli na to liczycie, niechybnie się zawiedziecie. Machinomachia bowiem to przede wszystkim akcja, krew i perfekcyjna ironia, którą odnajdziecie tutaj we właściwie każdym zakamarku.

Dodatkiem do książki jest Kłamcianka Towarzyska. Gra karciana, choć na pozór nieco skomplikowana, okazuje się być  dość prostą. Instrukcja, zamieszczona na ostatnich stronach, wszystko zgrabnie i obrazowo wyjaśnia. Nie ma co prawda określonej liczby graczy, ale im ich więcej, tym będzie zabawniej!

Ćwiek powrócił w dobrym stylu, a jedynym mankamentem książki jest jej objętość. Te trzy opowiadania to zdecydowanie zbyt mało. Jednak fantastyczna gra pozwala nacieszyć się światem Kłamcy jeszcze długo po zakończeniu lektury.

Kłamca 2,5. Machinomachia jest przyjemnym przypomnieniem postaci Lokiego. Jednakże pozostaje tylko tym, bo owy zbiór jest pozycją dobrą na zaledwie jeden wieczór. Miejmy jednak nadzieję, że ta książka jest zapowiedzią  następnych historii o Kłamcy, bo jednak po zakończeniu Machinomachii można odczuć pewien niedosyt.

Moja ocena: 7/10

Jakub Ćwiek, Kłamca 2,5. Machinomachia, Wydawnictwo SQN, Kraków 2014. s. 192

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu SQN:

Książka przeczytana w ramach wyzwań:

wtorek, 9 września 2014

095. Kady Cross - Dziewczyna w stalowym gorsecie

Epoka wiktoriańska wraz z X-Menami? Lubię historie traktujące o tych czasach, natomiast bajką o X-Menach zachwycałam się w dzieciństwie, podobnie zresztą jak teraz uwielbiam filmy z tej serii. Więc dlaczego by nie chwycić po książkę? W dodatku ta wpadająca niemal od razu w oko okładka, a wierzcie mi, że oprawa graficzna jest dla mnie bardzo ważna.

Główną bohaterką jest szesnastoletnia Finley, która po raz kolejny traci pracę za sprawą swoich tajemniczych, przeklętych zdolności. Jest urodziwą młodą dziewczyną, a przez to wabi do siebie mężczyzn. Gdy opisywanej nocy powala wielbiciela jednym ciosem, ucieka, a chwilę później trafia na przystojnego Griffina, który również skrywa mroczną tajemnicę...

Żadna osoba nie była zupełnie dobra czy zupełnie zła-jedna część nie mogła istnieć bez drugiej.

Zacznijmy jednak od tego, że podchodziłam do tej książki aż trzy razy. Za pierwszym przeczytałam około piętnastu stron, drugie podejście również nie było zbyt owocne. Za trzecim razem w końcu dałam jej szansę i przeczytałam w całości Dziewczynę w stalowym gorsecie, ale nadal zastanawiam się, czy nie lepiej było zakończyć moją przygodę z nią, jeszcze zanim ona się tak właściwie rozpoczęła.

Za sam pomysł autorce można postawić ogromnego plusa. I zrobiłabym to z ogromną chęcią, jeśliby oczywiście pisarka poradziła sobie z historią. To, że była ona nudna i przewidywalna jest oczywiste. Ta opowieść była wręcz infantylna i tak banalnie prosta, że aż boli. Bohaterowie również nie przyciągają uwagi czytelnika. Samo przez siebie mówi to, że miałam ogromny problem z zapamiętaniem ich imion. Gdy w końcu mi się to udało, książka się skończyła, a i one szybko wyparowały mi z głowy. Finley irytowała mnie na każdym kroku swoją głupotą i sztuczną słabością. Griffin, bohater, którego powinnam uwielbiać - arogancki, ale bardzo przystojny - tutaj w ogóle nie przypadł mi do gustu. O całej reszcie aż szkoda wspominać.

Na ludzkie serce nie było ceny.

Jedyne, do czego nie mogę się przyczepić to język. Pasował idealnie do młodzieżówek - ani nie zbyt ambitny, ani nie też zbyt prosty. Choć strasznie irytowały mnie zabiegi autorki. Gdy już zaczęła pewne sytuacje i bohaterów porównywać do innych postaci literackich, to przez dobre pół książki robiła to notorycznie.

Żałuję bardzo, że Kady Cross nie udało przenieść się mnie do czasów wiktoriańskiej Anglii. Żałuję również, że przynajmniej w połowie nie zachwyciła mnie tak swoim tworem, jak zachwycają mnie X-Meni. Być może pomysł był oryginalny, ale wyraźnie widać, że pisarka nie udźwignęła postawionemu sobie zadaniu. 

Nie powiem, by książka była aż tak zła. Po prostu nic nie wniosła do mojego życia. Nie zapadła mi w pamięci. Co prawda, nie była aż tak słaba, bym przerwała czytanie (bo jednak dotrwałam do końca!), ale jednak na tyle nudna i banalna, bym nie miała ochoty na kontynuacje. I Wam również ją odradzam. A już na pewno odradzam jej kupno, bo sama żałowałabym wydanych pieniędzy na Dziewczynę w stalowym gorsecie.

Moja ocena: 3/10

Kady Cross, Dziewczyna w stalowym gorsecie (ang. The girl in the steel corset), wyd. Fabryka Słów, Lublin 2013. s. 400

Książka przeczytana w ramach wyzwań:

wtorek, 2 września 2014

094. Podsumowanie sierpnia

Czas na krótkie podsumowanie. 

Czytelniczo miniony sierpień był znacznie lepszy od lipca. Przeczytałam 6 książek, w tym jedną krótką nowelkę Destroy me. Zakończyłam trylogię Pięćdziesięciu odcieni, będąc nią mile zaskoczona. Była również cudowna Złodziejka książek oraz Anna i pocałunek w Paryżu, a niedługo będziecie mogli przeczytać recenzję Dziewczyny w stalowym gorsecie.

Łącznie dało mi to 2687 stron, czyli ok. 87 stron dziennie. Opublikowałam 3 recenzje, w tym jedną zbiorczą. Pojawił się również stosik.

Chociaż nie były to najlepsze wakacje (9 książek jest wręcz porażką), to i tak jestem mile zaskoczona, że udało mi się przeczytać aż tyle, choć całymi dniami siedziałam w pracy. Jednak tu nie ilość się liczy, a jakość. A było co czytać! 

Życzę Wam miłego powrotu do szkoły, a tym, którzy jak ja, studiują, jeszcze miesiąca leniuchowania z książką. Łapcie ostatnie promienie słońca i zbierajcie dużo lektur na zimę. Pozdrawiam ciepło!