sobota, 26 maja 2018

208. Nowości w biblioteczce


Ostatnie kilkanaście nowych książek to efekt jedynie dwóch zamówień z nieprzeczytane.pl (mojej ostatnio ulubionej księgarni internetowej, biorąc pod uwagę bardzo niskie ceny oczywiście).

Przybyło do mnie, szczęśliwie, 13 książek, choć nie do końca jestem pewna, czy to wszystkie. Niestety mój regał nie chce się już bardziej poszerzyć i musiałam ułożyć je w zgrabny, rosnący stosik obok. Wczoraj jednak wpadłam na genialny pomysł i górę regału potraktowałam jako kolejną "półkę". Tym oto sposobem zyskałam trochę miejsca na kolejne książki!

Przejdźmy jednak do tego, co zamówiłam. To książki o przeróżnej tematyce i każdej z nich jestem niesamowicie ciekawa.

Na pierwszy rzut idzie polskie wydanie The Foxhole Court, które przeczytałam w zeszłym roku po angielsku. Wczoraj zaczęłam czytać i liczę, że dzisiaj to skończę. Ta książka jest tak świetna! Na półce czekają już na mnie dwie kolejne części trylogii, ale postanowiłam przeczytać je właśnie wtedy, gdy skończę pierwszą część po polsku.

Oczywiście nie mogło zabraknąć tutaj książek o tematach około skandynawskich. Jest więc książka o Norwegii, czyli Szczęśliwy jak łosoś oraz o Szwedach, czyli Moraliści. Jak Szwedzi uczą się na błędach i inne historie. Kupiłam również zachwalane Dzień dobry, północy, a także mniej znaną Wyspę. Nabyłam także Gdzie niebo mieni się czerwienią z zorzą polarną w tle i myślę, że lada dzień to przeczytam. 

Na półce pojawiły się także książki określane jako mocne lub takie, które w teorii powinny takie być. Jest więc Moja najdroższa oraz Ucieczka z martwego życia. Moim zdaniem szokujące będą również Laleczki skazańców - jedyna książka kupiona stacjonarnie w księgarni w Karpaczu, z której mogłabym w ogóle nie wychodzić. Przeczytałam kilkadziesiąt stron już w trakcie mojego krótkiego urlopu w górach i pragnę jak najszybciej zapoznać się z całością. 

A na koniec coś lekkiego i mam nadzieję, że niesamowicie wciągającego. 

Nigdy nie zamierzałam się zabierać za Mroczne intrygi, ale po skończeniu Darów Anioła po prostu nie potrafię zrezygnować i odciąć się od świata, który stworzyła Cassandra Clare. Tym oto sposobem Pani Noc i Władca Cieni znaleźli się na mojej półce. 

Jakiś czas temu przeczytałam Złą krew, która bardzo mi się spodobała. Wtedy nie byłam jednak pewna, czy chcę przeczytać dwie kolejne części tej trylogii. Robiąc zamówienie, naszła mnie taka ochota na powrót do przygód tych bohaterów, że musiałam zamówić Dziką krew i Prawdziwą krew (zwłaszcza, że każda kosztowała jedynie 20 zł).

A co Wy kupiliście w ostatnim czasie? Pochwalcie się!

środa, 9 maja 2018

207. Jay Asher - Światło



Nigdy nie pomyślałabym, że świąteczną książkę przeczytam prawie, że latem (bo nie oszukujmy się - wiosnę w tym roku mamy wyjątkowo upalną).

W rodzinie Sierry od pokoleń prowadzi się farmę choinek. Dziewczyna co roku w grudniu pakuje się i wyrusza z rodzicami na drugi koniec Stanów, by sprzedawać tam bożonarodzeniowe drzewka. Zostawia dwie najlepsze przyjaciółki, by Święta spędzić w ciepłej Kalifornii z trzecią. Ten wyjazd ma być jednak inny. Po pierwsze - Sierra poznaje owianego złą sławą Caleba, a po drugie - ten rok prawdopodobnie będzie jej ostatnim w Kalifornii...

Po 13 powodach w życiu nie spodziewałabym się, że Jay Asher napisze słodką love story dla nastolatków. Jednocześnie byłam nią zaintrygowana, bo wydawało mi się, że taki typ powieści nie może pasować do jego stylu pisania. 13 powodów poruszało przecież naprawdę poważne tematy, a tutaj nagle mamy książkę, która w zamyśle ma nie chwytać czytelnika niczym konkretnym prócz "oklepanej historii miłosnej".

I faktycznie, sama historia miłosna taka była. Przewidywalna. Ale o dziwo, nie przeszkadzało mi to w jej czytaniu. Byłam ciekawa, jak potoczą się losy Sierry i Caleba, jak Caleb wytłumaczy krążące plotki na jego temat i jak Sierra postąpi. Kibicowałam im i o dziwo, wciągnęłam się w tę historię.

Światło, moim zdaniem, miało opowiadać historię, w której wszystko powinno się dobrze skończyć. Bo przecież o to chodzi w Bożym Narodzeniu. Należy wtedy wybaczać, potrafić zrozumieć i darzyć się wzajemnie przyjaźnią i miłością. Wierzę, że właśnie ta idea miała być "poważniejszym" zamysłem dla tej książki.

Od Światła nie wymagałam zupełnie niczego. Nie spodziewałam się wciągającej i porywającej lektury, a ponadto nie oczekiwałam, że taką mogłabym w ogóle otrzymać. Być może ta historia jest oklepana i przewidywalna. Być może nie poczułam tu aż tak klimatu Świąt, a już tym bardziej nie zimy. Być może bohaterowie nie zapadli mi w pamięci. Ale na tę chwilę, podczas której czytałam Światło, zaskarbili sobie moją sympatię. Autor podarował nam książkę, którą się naprawdę dobrze, szybko i przyjemnie czyta. Dostałam uroczą historię, której wtedy potrzebowałam. Nie żałuję jej lektury, a tym bardziej nie żałuję, że przeczytałam ją w kwietniu, a nie - jak być może powinnam - w grudniu. Chcę wierzyć, że otrzymałam odrobinę magii, która towarzyszy Świętom, w gorące dni.

Wam jej nie polecam, ale też nie odradzam. Na rynku jest mnóstwo tego typu pozycji, nawet lepszych. Ta nie wyróżnia się niczym szczególnym na ich tle i śmiem rzec, że nawet ginie w ich natłoku. Ale nie zawiodłam się i jeśli nie będziecie od niej oczekiwać fanfar,  również będziecie zadowoleni.

★★★★☆

środa, 2 maja 2018

206. Podsumowanie kwietnia


Jak zwykle, kolejny miesiąc minął równie szybko, co pstryknięcie palcami. Mimo tego zdążyłam przeczytać 6 książek i jestem usatysfakcjonowana z wyniku, a co więcej - moja chęć na czytanie nie mija.

Przeczytałam drugą część Girl Online, czyli Girl Online. W trasie. Uwielbiam tę młodzieżową trylogię i myślę nad zakupem trzeciej części, by dowiedzieć się, jak skończyły się przygody Penny.

Oczywiście nie mogło zabraknąć tutaj kolejnego tomu Darów Anioła - skończyłam Miasto zagubionych dusz i od razu zabrałam się za Miasto niebiańskiego ognia, by nie popełnić błędu sprzed lat i nie czytać ostatniego tomu po dłuższej przerwie.

W kilka godzin przeczytałam Światło Jaya Ashera , które jeszcze zimą wypożyczyłam z biblioteki. Myślałam, że nie odczuję tego zimowego, świątecznego klimatu w wyjątkowo upalnym kwietniu, ale nic mylnego. Pozytywnie zaskoczyła mnie ta pozycja, mimo że nie oczekiwałam od niej zupełnie nic. Liczyłam na przyjemną, lekką lekturę i właśnie taką otrzymałam.

W kwietniu po raz pierwszy od kilku lat zmierzyłam się z komiksem. Przeczytałam Persepolis. Historię dzieciństwa oraz Persepolis II. Historię powrotu Marjane Satrapi. Obydwa komiksy są mistrzowskie, jeśli oceniać je pod względem opowiedzianej historii. Pod kątem graficznym mam mieszane uczucia - historia jest świetnie wyrysowana, ale nie mogę pozbyć się wrażenia, że mogło być lepiej. Zastanawiam się też, czy komiksy są dla mnie. Persepolis wybrałam, bo byłam ciekawa tej historii, ale o stokroć bardziej wolałabym, gdyby była napisana w sposób prozatorski.

Na koniec, bo ostatnie 10 stron pochłonęłam 1 maja, przeczytałam drugi tom trylogii Millenium, czyli Dziewczynę, która igrała z ogniem. To zdecydowania najlepsza książka, jaką miałam okazję poznać w tym miesiącu i najlepszy kryminał, jaki przeczytałam w życiu. Poziom intryg, zawirowania w fabule, prędkości akcji i skonstruowania samej historii jest o stokroć wyższy niż w przypadku pierwszego tomu, już w którym przecież był bardzo wysoki. Nie mogę się doczekać, co przyniesie mi lektura trzeciego tomu.

A co Wy przeczytaliście w kwietniu?