niedziela, 29 września 2013

025. Podsumowanie września

Witajcie! Wy również nie możecie uwierzyć, że ten miesiąc tak szybko minął? Z jednej strony cieszę się - w końcu jesień, a to oznacza dla mnie niesamowitą, wręcz magiczną atmosferę, ale przede wszystkim, to, że wielkimi krokami zbliża się zima - moja ulubiona pora roku. Z drugiej jednak strony - jestem w klasie maturalnej. Uciekł (słowa ów nie użyłam przypadkiem) mi już jeden miesiąc, a to oznacza, że równie wielkimi krokami zbliża się matura. Ja z kolei mam wrażenie, że jak na razie, nie zrobiłam nic pożytecznego. Gdzie ślęczenie nad historią sztuki, korki z angielskiego, czy lekcje malarstwa? 


Pod względem czytelniczym również niezbyt owocnie. Powrócił brak czasu. Wracając ze szkoły, sama nie wiem, za co mam się pierwsze zabrać, a gdy wybija 23, jestem zbyt zmęczona, by czytać i poddaję się, lecąc w objęcia Orfeusza. 

Przeczytałam zaledwie cztery książki: Cierpienia młodego Wertera (tak, nawet ja zabrałam się za lektury szkolne), drugą część The Walking DeadCórkę dymu i kości oraz Portret wielokrotny Witkacego. Tę ostatnią czytałam niezbyt dokładnie, mianowicie momentami przekartkowywałam kilka stron. Dowiedziałam się jednak mnóstwa ciekawych rzeczy o tym artyście, z czego jestem bardzo zadowolona.

Przeczytałam łącznie 1373 strony, co dało mi ok. 46 stron dziennie. Dodatkowo jestem już w połowie Eragona, także spodziewajcie się niebawem recenzji! 

W następnym miesiącu postaram się dodawać znacznie więcej recenzji, przynajmniej dwie na tydzień. Takie moje małe postanowienie. A co do stosiku - na ten miesiąc nie mam żadnego. Mam kilka zaległości, które pragnę nadrobić. I choćby nie wiem co, NADROBIĘ. Sami się przekonacie! :) 

A tymczasem idę czytać dalej - owinięta w koc, z kubkiem ciepłej herbaty i dźwiękami HIM, wydobywającymi się z głośników gdzieś w oddali. Czy może być piękniejsze zakończenie weekendu?


niedziela, 22 września 2013

024. Trudi Canavan - Szepty dzieci mgły i inne opowiadania

Tytuł: Szepy dzieci mgły i inne opowiadania
Oryginalny tytuł: Whispers of the Mist Children
Autor: Trudi Canavan
Wydawnictwo: Galeria Książki
Ilość stron: 205


Ów książkę przeczytałam już dość dawno. To właśnie od tych kilku krótkich opowiadań na poważnie zaczęła się moja przygoda z twórczością Trudi Canavan. Dzisiaj natchnęło mnie, by co nieco o nich napisać.

Książka zawiera pięć mało obszernych opowiadań: tytułowe Szepty dzieci mgłySzalony uczeńMarkietankaPrzestrzeń dla siebieBiuro rzeczy znalezionych. Nie będę opisywać Wam szczegółowo każdego z nich, jednakże warto zaznaczyć, że każde opowiadanie porusza zupełnie inną tematykę. I, co mnie obecnie bardzo zdziwiło (ponieważ już bardziej zagłębiłam się w twórczość Trudi), nie wszystkie opowiadania poruszają stricte temat magów, czy czarów. Akcja dwóch ostatnich dzieje się bowiem w świecie realnym, każdemu z nas bardzo dobrze znanym.

Gdybym miała wybrać opowiadanie, które najbardziej przypadło mi do gustu, bez dwóch zdań byłaby nim Markietanka. Bohaterką jest właśnie tytułowa Kala, a konkretniej mówiąc - dziewczyna do towarzystwa. W czasie bitwy, podróżuje wspólnie z Reny'em i świadczy mu w jego namiocie swoje usługi. Nie byłoby w tym opowiadaniu nic niezwykłego, gdyby czytelnik nie dowiedział się, kim naprawdę jest Kala. By nie spoilerować, nie będę Wam mówić niczego konkretnego, aczkolwiek, czytając, sami zrozumiecie, dlaczego nastrój tego opowiadania tak bardzo mnie urzekł.

Przestrzeń dla siebie również miało w sobie to "coś". Zainteresowało mnie głównie ze zwględu na postać głównej bohaterki - malarki (być może nie jestem malarką czy artystką, aczkolwiek wiążę z tym po części swoją przyszłość). Pokazuje czytelnikowi, co chęć zysku i sławy, potrafi zrobić z człowiekiem, a także jak bardzo człowiek może się poświęcić, a przez to tak naprawdę zniszczyć.

Z czystym sercem mówię, że nie jest to wymagająca pozycja. Warto jednak po nią sięgnąć, ponieważ skłania do przemyśleń. Nawet w świecie magów czy innej fantastyki mogą znaleźć się prawdy uniwersalne, z których ludzie powinni korzystać. Plusem jest tutaj również język autorki, który przystępny jest zarówno dla starszych, jak i młodszych czytelników.

Lektura zapada w pamięci, czego ja sama jestem doskonałym przykładem, pisząc o niej dzisiaj. Przeczytałam ją bowiem zeszłej zimy. 

Moja ocena: 10/10

niedziela, 15 września 2013

023. Robert Kirkman, Jay Bonansinga - Żywe trupy: Droga do Woodbury

Tytuł: Żywe trupy: Droga do Woodbury
Oryginalny tytuł: The Walking Dead: The Road to Woodbury
Autor: Robert Kirkman, Jay Bonansinga
Wydawnictwo: SINE QUA NON
Seria: The Walking Dead
Ilość stron: 318


Kolejna w mojej biblioteczce powieść dwójki, należących do ulubionych już, autorów. Droga do Woodbury jest drugą częścią trylogii osiągającej szczyty popularności amerykańskiej serii o tematyce żywych trupów.

Książka opowiada historię Lilly Caul - młodej dziewczyny, która przerwała studia i razem z innymi walczy o przeżycie w świecie opanowanych przez plagę zombie. Z początku jest ona strachliwą osobą, która sparaliżowana lękiem przed światem, skrywa się za plecami Josha Hamiltona - barczystego mężczyzny, który w swoim wielkim ciele skrywa dobre, potrafiące kochać tę słodką dziewczynę, serce. Razem z grupą ocalałych i przyjaciółką Lilly, Megan, mieszkają na polanie w środku lasu, w którym roi się od przegniłych zwłok spragnionych ludzkiego mięsa... 

Czytając dalej, dowiemy się, że przeznaczenie zaprowadzi się Lilly do Woodbury - znanego przez wszystkich fanów serii miasteczka rządzonego przez Gubernatora. Miejsce to, mające być ostoją cywilizacji, naprawdę staje się równie zgniłe, co szwędacze, a Lilly wydaje się jedyną osobą, która potrafi dostrzeć ciążące nad każdym widmo klęski. Dziewczyna będzie musiała sobie odpowiedzieć na pytanie, czy jest w stanie stać się na tyle odważna, by na twardych nogach postawić się Phillipowi Blake'owi i zawalaczyć o własną przyszłość.

Ta część, tak samo jak poprzednia, jest równie rewelacyjna. Historia Lilly mnie urzekła. Choć tragiczna, patrząc na świat, w jakim przystało jej żyć, potrafi dać człowiekowi ogromną lekcję i kopniaka, aby zawalczyć przede wszystkim o przetrwanie jako człowiek. Walka o życie jest bowiem walką o człowieczeństwo. Wydaje się, że to tak niewiele, ale tak naprawdę człowieka niewiele dzieli od żywego trupa...

Miłą odskocznią było dla mnie uwolnienie się od Gubernatora. Historia jest opowiadana głównie z perspektywy Lilly, a dopóki bohaterka nie znajdzie się w miasteczku, o Blake'u czytelnik nie ma zielonego pojęcia. Przyejmnie czytało się książkę perspektywy bohaterki, choć narracje nie jest przecież pierwszoosobowa.

Dużym plusem jest również wartka akcja i wiele zwrotów akcji. Pod tym względem ta pozycja przebija o głowę swoją poprzedniczkę. Tym razem czytelnik nie ma czasu na nudę. Lekturę czytało się niezwykle szybko, aż niechętnie przekartkowywałam ostatnią stronę. Choć nie czuję niedosytu po tej historii, już nie mogę doczekać się kontynuacji. POLECAM!

Moja ocena: 10/10

Książka przeczytana w ramach wyzwania:
CZYTAM FANTASTYKĘ

niedziela, 8 września 2013

022. Laini Taylor - Córka dymu i kości

TytułCórka dymu i kości
Oryginalny tytułDaughter of Smoke and Bone
Autor: Laini Taylor
Wydawnictwo: Amber
Ilość stron: 397



Ostatnimi czasy coraz mniej sięgam po romanse paranormalne. Zabieram się za bardziej ambitne lektury, aczkolwiek czasem lubię poczytać dla samej przyjemności czytania; bez sięgania po słownik języka polskiego co chwilę na przykład. W ten oto sposób w moje ręce trafiła Córka dymu i kości Laini Taylor.

Praga. Główną bohaterką jest nastoletnia Karou. To postać dość kontrowersyjna ze swoimi niebieskimi włosami, gromadą tatuaży i niespotykanym jak na jej wiek talentem rysunkowym. Z tego też powodu uczęszcza ona do szkoły plastycznej razem ze swoją przyjaciółką. Karou jednak nie tylko z wyglądu różni się od swoich rówieśników. Od dziecka żyje ona w świecie chimer, które de facto są jej jedyną rodziną. Karou posiada również stałą pracę. Opiekun dziewczyny – Brimstone – daje jej coraz to nowe zlecenia, równie niecodzienne – przez jedne praskie drzwi wyrusza ona do każdego zakątka świata, aby przynosić mu kolekcję zębów. Zęby ów w dużym skrócie w rękach Brimstona mają właściwości magiczne, Brimstone natomiast jest czarownikiem. Magia dla Karou nie jest jednak niczym nadzwyczajnym – jej świat przesycony jest nią od narodzin.

Głównym tematem książki nie jest tutaj, jak mogło by się zdawać, magia, a miłość. Miłość nieszczęśliwa, ale wieczna. Tłem dla owej miłości nie jest bajkowa Praga, a wojna. Wojna pomiędzy dwoma światami. Aniołami i demonami. Serafinami i chimerami. Czy te dwa światy, zwaśnione od wieków, mogą żyć w zgodzie, a co więcej, w miłości? Dla Karou i Akivy jest to realne rozwiązanie, aczkolwiek trudne do zrealizowania. Zwłaszcza, gdy za zbratanie się dwóch światów, przewidziane są najwyższe kary – kary śmierci.

Autorka stworzyła przede wszystkim oryginalną historię. Choć nie wyklucza ona istnienia dobra i zła, miłości między dwoma kochankami, której zawsze musi coś przeszkodzić, jest w niej jakiś niespotykany urok, którego nie doznałam, czytając inne tego typu romanse. Laini Taylor ma coś w swojej twórczości, co jest tutaj ogromnym plusem i o czym muszę wspomnieć. Mianowicie, ma ona talent do wplatania nowych wątków i sprawiania tym, że czytelnik nie potrafi przewidzieć zakończenia.

Każdy zapewne spodziewa się banalnej historii, a tutaj niespodzianka! Język jakim operuje autorka nie pasuje do „zwykłych” młodzieżówek, co plasuje tę pozycję półkę wyżej. Wątki mitologiczne przeplatające się z magicznymi w sposób naturalny. Mnóstwo zwrotów akcji i miłość, która w swym opisie nie przyprawia czytelników o mdłości. Jest namiętna i zmysłowa, a nie przesycona słodyczą. To kolejny plus. No i bohaterowie, niezbyt skomplikowani, ale przyczepienie im tabliczki „prostota”, byłoby grzechem.

Prócz zachowania Zuzany, które mnie irytowało oraz samej jej sylwetki – według mnie banalnej, typowej przyjaciółki, która  czasem się zdenerwuje, ale nigdy nie zostawi, która zaakceptuje wszystko, a inność jest dla niej na porządku dziennym, książka nie ma większych wad. Choć o to chodzi w przyjaźni, przyznajcie sami, czy ktoś z was nie byłby zszokowany, a być może i nie wystraszył, gdyby zobaczył przyjaciela potrafiącego latać?

Polecam Wam z czystym sercem tę historię! Ale uprzedzam, nie zdziwcie się, że po zakończeniu, zamiast rozwiązania akcji, w głowie powstaną pytania o ciąg dalszy, którego nie będziecie mogli się doczekać. Ja już poluję na kolejną część.


Moja ocena: 8/10

Książka przeczytana w ramach wyzwania:
CZYTAM FANTASTYKĘ