sobota, 23 maja 2015

109. C.J. Daugherty - Zbuntowani

Kolejny tom serii Wybrani już za mną. Jacy byli Zbuntowani? Czy kłopoty Allie i jej przyjaciół w Akademii Cimmeria już się skończyły, czy trwają nadal?

Akademia stała się naprawdę dziwnym miejscem. Jest w niej o wiele mniej uczniów, a stokroć więcej strażników, strzegących bezpieczeństwa. Członkowie Nocnej Szkoły, w tym główna bohaterka Allie, nie zaprzestają ciągłych treningów. 

Dziewczyna musi podjąć ważne decyzje, mogące rozwiązać wojnę z Nathanielem. Czy uda jej się uratować szkołę? Czy w wirze misji i walk znajdzie czas na własne życie i rozterki? I kogo w końcu wybierze? Cartera czy Sylvaina?

Zbuntowani byli ciekawą książką. Naprawdę, tutaj ciągle coś się działo. Autorka zaserwowała czytelnikowi wiele zwrotów akcji i interesujących wydarzeń. Na dodatek, co jest ogromnym plusem, seria Wybranych jest jedynym zbiorem książek, w których tak bardzo nie denerwował mnie trójkąt miłosny. Choć, szczerze powiedziawszy, Allie naprawdę mogłaby już wybrać jednego z dwójki bliskich jej sercu chłopaków.

Wojna z Nathanielem, wokół której toczą się wszystkie wydarzenia rozegrane w książce, została przedstawiona w łatwy i czytelny sposób. Co więcej, C. J. Daugherty udało się zawrzeć tutaj nawet związki polityczne, przez co cała historia nabiera realizmu.

Do Zbuntowanych nie mam właściwie żadnych zastrzeżeń. Nie podobał mi się jedynie jeden wątek - konfrontacji Allie z Nathanielem. Był on dla mnie zbyt oczywisty i przewidywalny. Wniósł wiele do historii, aczkolwiek spodziewałam się, że zostanie opisany w nieco inny, bardziej szczegółowy, a mniej chaotyczny sposób.

 Uwielbiam Wybranych i będę to powtarzać wielokrotnie. Zbuntowani więc byli dla mnie  tylko potwierdzeniem, że ta seria naprawdę jest dobra. Może nie jest wybitna, ale miło spędza się czas, czytając kolejne tomy, za co dziękuję pisarce. I cieszy mnie fakt, że ostatni wydany tom przeczytałam zaledwie miesiąc przed wydaniem ostatniego - Niezłomnych - przez co nie będę musiała długo czekać na kontynuację historii. A uwierzcie - zakończenie lektury, sprawia, że przez długi czas czytelnik nie może otrząsnąć się z szoku.

C. J. Daugherty, Zbuntowani, Otwarte, Kraków 2014, s. 440

Książka przecyztana w ramach wyzwania:
PRZECZYTAM TYLE, ILE MAM WZROSTU

piątek, 8 maja 2015

108. Rebecca Donovan - Powód by oddychać

Emocjonalny, intensywny i chwytający za serce... Czy taki naprawdę był pierwszy tom trylogii Oddechy? Przekonajmy się sami.

Emma - jedna z niewielu licealistek, którą naprawdę obchodzą wyniki w nauce i naprawdę nie interesują zdania znajomych. Wśród wszystkich uczniów ma tylko jedną przyjaciółkę, a na całym świecie miejsce, które z pozoru wygląda jak dom, ale wcale nim nie jest. Każdego dnia dziewczyna zastanawia się, co tym razem ją tam spotka i każdego dnia odlicza czas pozostały jej do wyprowadzki na studia. Czy Sara i nowopoznany chłopak Evan pomogą jej przetrwać katorgę?

Chwytając tę powieść do ręki, nie spodziewałam się akurat takiej historii. Zamiast tej emocjonalnej i chwytającej za serce, dostałam typową młodzieżówkę o dziewczynie, której życie nie składa kwiatów pod nogi. Jednakże Powód by oddychać ma w sobie coś, co naprawdę sprawia, że lektura jest przyjemna, a po jej zakończeniu przez najbliższe kilka dni ma się kaca książkowego. 

Nie mogę przyznać, że pokochałam bohaterów całym swoim sercem, bo wcale tak nie jest. Polubiłam po prostu historię i świat, jaki wykreowała czytelnikom autorka. Czytając jednak, nie czułam jakiegoś "wow", jakie doznaje się przy rewelacyjnych książkach. Ona była po prostu dobra, ale niczym nie odróżniała się od reszty. Emma i Evan - dwójka osób, które wśród przeciwności losu, stara się skupić na miłości. No i Sara - typowa amerykańska dziewczyna, gwiazda szkoły - nieco mnie irytowała, ale uwielbiałam wątki z jej udziałem.

Znalazłam jednak rzecz, której po prostu nie mogłam znieść podczas lektury. Czułam bowiem, że wszystkie wydarzenia nie są realne. Już nie chodzi o sytuację Emmy w domu z niekochanymi opiekunami (nie myślcie, że żyję w jakiejś bańce i nie zdaje sobie sprawy, że takie rzeczy dzieją się naprawdę wielu domostwach). Chodzi mi głównie o sytuację w szkole. Wydaje mi się, że skoro główna bohaterka tak się izolowała, to w takiej prawdziwej amerykańskiej szkole większość uczniów powinna ją po prostu wyśmiewać. Tutaj jednak było inaczej. Licealiści byli nią po prostu zainteresowani, a co najlepsze - duże grono ich zwyczajnie Emmę lubiło. Dziwne, nie prawda?

Ogromnie trudno pisało mi się tę recenzję, bo Powód by oddychać był dla mnie książką pełną sprzeczności. Była ona zwyczajna, ale jednak miała coś w sobie. Może w drugim tomie odkryję, co to było takiego i dlatego bardzo się cieszę, że zakupiłam z pierwszym od razu ten drugi. Polecam ją tym, którzy szukają przyjemnej i lekkiej lektury na wiosenno-letnie wieczory. A po takim zakończeniu, jakie zaserwowała nam autorka, uwierzcie, że będziecie chcieli więcej! Więc doradzam od razu zakupić kontynuację.

Moja ocena: 7/10

Rebecca Donovan, Powód by oddychać, Feeria, Łódź 2015, s. 493

Książka przeczytana w ramach wyzwania:
PRZECZYTAM TYLE, ILE MAM WZROSTU

piątek, 1 maja 2015

107. Kwietniowy Wrap Up & TBR na maj

Witajcie! Znów dawno mnie tutaj nie było, ale ostatnio tyle się w moim życiu dzieje, a dodatkowo zbliża się sesja i ogrom zaliczeń, z którymi właśnie się zmagam... Obiecuję, że w maju będzie mnie tutaj więcej! Mam przygotowane już kilka recenzji dla Was. Ale teraz nie przedłużajmy.

Postanowiłam wrócić/pisać starą/nową serię na blogu. Trochę podsumuję kwiecień (choć nie ma właściwie czego podsumować...) i trochę opowiem o tym, co będę czytać w maju. Zaczynajmy!



W kwietniu przeczytałam tylko dwie książki, ponieważ głównie starałam skupić się na nauce. Każdej z nich pojawi się niedługo recenzja, także nie będę rozwodzić się nad ich treścią, aczkolwiek już teraz mogę powiedzieć, że naprawdę warto je przeczytać.

Co do maja, to wylosowałam w swoim The Book Jar kilka tytułów:


Looking for Alaska czytam cały czas, przerywając ją polskimi książkami, ale myślę, że niedługo ją skończę. Podobnie mam z W śnieżną noc; choć pogoda już mało zimowa, to postanowiłam, że nie będę już odkładać jej na później, bo naprawdę niewiele mi zostało. Za Love Rosie i Ćpuna zabiorę się zaraz po nich.

Znalazło się też kilka e-booków:


Wierną chciałam przeczytać już od dawna i może w końcu mi się uda; Girl Online już od jakiegoś czasu mnie ciekawi i po prostu nie mogę jej ominąć, a Hopeless akurat czytam i chyba nie wiem, czym wszyscy się tak zachwycają, bo naprawdę nie przemawia do mnie ta książka...

Niedługo na blogu w zakładkach pojawi się coś w stylu kalendarza lub planu (sama jeszcze nie wiem jak to będzie wyglądać), w którym nieco uporządkuję to, jakie wpisy będą się pojawiać w najbliższym czasie. 

Wiem, że nie ma mnie tu za wiele, ale mam nadzieję, że rozumiecie, ile czasu zajmuję nauka (zwłaszcza podczas sesji), a jako że jestem studentką zaoczną, sesja trwa u mnie właściwie cały czas, więc myślę, że dopiero podczas wakacji będę zasypywać Was postami.

I koniecznie opowiadajcie jakie są Wasze plany na maj!