Już na wstępie przyznam się bez bicia - tak, zanim
przeczytałam książkę, obejrzałam ekranizację. Czy wpłynęło to jednak na moją
opinię o lekturze Zanim się pojawiłeś?
Lou Clark jest mieszkanką małej mieściny w Wielkiej
Brytanii, w której jedynym ciekawym punktem pozostaje zamek na wzgórzu. Nie
można znaleźć tutaj żadnej innej rozrywki, dobrej pracy, ani zdobyć
wykształcenia. Na domiar złego właściciel kawiarni, w której dziewczyna
pracowała od lat, właśnie zamyka interes. I jak tu utrzymać rodziców i dziadka,
nie mając pieniędzy? Tym zbiegiem wypadków oraz determinacją Lou trafia do domu
państwa Traynorów i zostaje zatrudniona jako opiekunka niemal całkowicie
sparaliżowanego i pogrążonego w głębokiej depresji Willa.
Historię, a także jej zakończenie doskonale znałam już przed
sięgnięciem po tę pozycję (jak zdążyłam się wyżej przyznać). Od razu również
napomknę, że bardzo się z tego powodu cieszę. Ale zacznijmy od początku.
Ekranizację obejrzałam dwa razy. Za pierwszym po prostu nie
mogłam znieść postaci Lou, a wszystko przez grę aktorską Emilii Clarke, która
wydawała mi się dość specyficzna - zwyczajnie jej nie polubiłam. Po dłuższym
przemyśleniu obejrzałam film po raz drugi i tym razem zrozumiałam wszystko, a
to jak Emilia zagrała postać Lou okazało się dla mnie naprawdę fantastyczne.
Sama historia natomiast pozostała, jak się można zresztą spodziewać, bardzo
wzruszająca i za każdym razem zdążyłam wylać morze łez. Nie minęło więc zbyt
wiele czasu, zanim zabrałam się za książkę.
Możecie mnie zlinczować, ale sposób, w jaki została napisana
ta historia, jest okropny. Myślę, że to nie jest kwestia tłumaczenia. Nie muszę
też czytać jej ponownie, by jak w przypadku filmu zmienić zdanie, bo tak się
nie stanie. Te płytkie, pojedyncze zdania i dialogi - sztuczne, bez żadnej
głębi, które w filmie były cudownie zagrane, tutaj okazały się przeciętne i
zwyczajnie słabe. W dodatku, co chyba najgorsze, powtarzające się kwestie, np.
o tym, że Patrick (chłopak Lou) potrafi przyrządzić indyka na milion sposobów.
To zdanie pojawiło się raz, a kilka rozdziałów dalej czytałam je ponownie.
Zdarzyło się to kilka razy i wystarczyło, by mnie zirytować.
To nie jest tak, że nienawidzę tej książki. Zanim się
pojawiłeś to wspaniała, wzruszająca historia i barwne, a nawet dość
kontrowersyjne postacie, o których długo będę myślała i zastanawiała się nad
powodami ich postępków. Być może jest ona nieco przewidywalna, ale mimo tego
pozostaje naprawdę prawdziwa, a wszystkie działania Lou i to jak troszczyła się
o Willa są mi naprawdę bliskie i zrozumiałe.
Niestety tym razem cieszę się, że dane mi było najpierw
zobaczyć film. Gdybym przeczytała książkę, wątpię, czy chciałabym obejrzeć jej
ekranizację. A tak - mam za sobą cudowną historię i bohaterów, w których
aktorzy naprawdę się wczuli. Mam też za sobą mocno przeciętną książkę. Ale cóż,
przecież bez niej nie powstałby film.
★★★★★☆☆☆☆☆
Jojo Moyes, Zanim się pojawiłeś, Świat Książki, Warszawa 2016, str. 382