Zwykle jestem negatywnie nastawiona do jakichkolwiek
dodatków do wydanych już książek czy serii. Dlatego na wieść o premierze Harry Potter and the Cursed Child miałam mieszane uczucia. Bałam
się tego, jaka będzie "kontynuacja" historii o czarodziejach, a w
dodatku czułam, że to już nie będzie to samo. Ale przecież to Harry
Potter, więc i tak szybko się na niego skusiłam i przeczytałam lekturę
jeszcze w oryginale przed wydaniem jej w Polsce.
Harry wiedzie spokojne, dorosłe życie u boku Ginny. Jego syn
Albus z kolei właśnie rozpoczyna pierwszy rok nauki w Hogwarcie i nie kryje
swoich obaw przed ojcem. Chłopak na dodatek trafia do Slytherinu i zaprzyjaźnia
się z synem Draco Malfoya, Scorpiusem. Obaj chłopcy nie należą do
najpilniejszych uczniów, za to zaczynają bawić się czasem, chcąc przywrócić
zabitego przez Voldemorta w Turnieju Trójmagicznym Cedrica.
Siegając po Harry Potter and the Cursed Child musicie uzmysłowić sobie jedną, niezwykle istotną rzecz, jeśli nie chcecie się
tą pozycją rozczarować. Jest to scenariusz sztuki wystawianej w Londynie, a nie,
jak to było wcześniej - powieść pisana prozą. Nie nazwałabym jej nawet
kontynuacją, czy broń Boże ósmym tomem. To po prostu dodatek, traktujący w głównej mierze o losach syna
Harry'ego, a nie już o słynnej trójce przyjaciół. Może to oczywistość, ale
wydaje mi się, że to właśnie tutaj tkwi problem, skutkujący wieloma negatywnymi
recenzjami tej książki.
Jeśli więc weźmiecie moje powyższe uwagi do serca, to dam
sobie rękę uciąć, że ta historia na pewno Wam się spodoba. Nie ukrywam, jest
ona niestety schematyczna, bohaterzy czarno-biali, a dialogi proste, w
większości nie wymagające myślenia i doszukiwania się drugiego dna. Chwilami
były jednak śmieszne, a czasami mądre i pouczające (a już zwłaszcza te z
udziałem Dumbledora). Ale czy nie za tę prostotę tak bardzo kochamy Harry'ego?
Wróćmy jednak do bohaterów, którzy rozczarowali mnie na
całej linii. Irytował mnie nie tylko Albus, ale i jego ojciec, który ewidentnie
nie radził sobie ze swoim synem. Wiem, że Albus nie był tutaj wzorowym i
grzecznym dzieckiem, ale Harry popełniał równie tyle samo błędów jako ojciec,
co on jako syn. Ze wszystkich postaci to Scorpius i Draco okazali się tymi,
których polubiłam do głębi serca. Nie powiem, Draco miał swoje za uszami, ale
rozczuliła mnie jego troska o syna. Uwielbianego przeze mnie Rona była niestety
zbyt mało, bym mogła się o nim wypowiedzieć. Zabrakło mi zresztą wielu bohaterów, których uwielbiałam
we właściwej serii, ale rozumiem to - przecież nie o nich miała być ta
historia.
Żałuję, ze nie jest mi dane obejrzeć sztuki, bo z pewnością
byłby to niezapomniany i zdecydowanie magiczny spektakl. Czytając, wiele razy
zastanawiałam się "jak oni to zagrali?" i "dlaczego nie mogę
tego zobaczyć?". Do książki natomiast z chęcią powrócę, gdy tylko zostanie
wydana w Polsce.
Harry Potter and the Cursed Child ma wiele wad,
ale nie odrzucają one na tyle, by tej pozycji nie kochać. To nadal historia
walki dobra ze złem, którą pokochały miliony. Cieszę się, że po nią sięgnęłam i
będę ją polecać Wam wszystkim. Oczywiście pod warunkiem, że weźmiecie pod uwagę
to, co pisałam wyżej.
★★★★★★★☆☆☆
J.K. Rowling, Jack Thorne, John Tiffany, Harry Potter and the Cursed Child, Little Brown, London 2016, str. 352
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Serdecznie dziękuję Wam za każdy zostawiony komentarz. Wskazówki czy rady, swoja własna opinia, a może kilka uwag? Wszystko jest do przyjęcia!