sobota, 28 kwietnia 2018

205. John Green - Żółwie aż do końca



Żółwie aż do końca są najnowszą książką Greena i muszę przyznać, że mimo swojej "greenowatości" (jak to określam), nieco inną od poprzednich.

Główną bohaterką jest szesnastoletnia Aza Holmes, która cierpi na zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, czyli nerwicę natręctw. Powoduje to, że kilka razy dziennie najważniejszą rzeczą stają się dla niej upust krwi z palca, zmiana plastra, przemycie palca środkiem antybakteryjnym lub nawet spożycie go. Wszystko, byle nie zakazić się clostridium difficile, które prowadzi do śmierci. Choroba ta przeszkadza prowadzić jej normalne życie - przyjaźnić się lub zakochać. By jeszcze bardziej nie naruszyć swoich relacji z bliskimi, zgadza się ze swoją przyjaciółka Daisy odnaleźć zaginionego miliardera Russella Picketta, który jest również ojcem jej znajomego z dzieciństwa Davisa. Nagrodą jest tutaj sto tysięcy dolarów, których tak bardzo potrzebuje, by wyjechać na studia.

Żółwie aż do końca mają wszystkie cechy znane czytelnikom Greena. Nastoletni bohaterowie i sprawy, które czasami powinni rozwiązywać dorośli, a nie uczniowie. Co najważniejsze jednak, mamy swoisty motyw główny, wokół którego kręci się akcja. Tym razem jest nim choroba psychiczna, którą Green opisał w mistrzowski sposób (sam się przecież z nią zmaga). Właśnie ten wątek, można powiedzieć autobiograficzny, sprawia, że książka ta jest wyjątkowa i inna od poprzednich. Naprawdę wiedział, w jaki sposób ją opisać, by trafić w serce czytelnika, zszokować go i poruszyć w nim najgłębsze uczucia.

Aza potrafi rzucić wszystko - urwać rozmowę z pół zdania, by pobiec do łazienki, zdezynfekować dłonie i zmienić plaster. Robi to co chwilę, a jednak i tak nękają ją myśli, czy na pewno zajęła się tym "obowiązkiem" dzisiejszego ranka. Rzecz, która według niej może uratować jej życie, tak naprawdę powoli ją wyniszcza i zabija.

Green zaznaczył jak ważne jest tutaj zrozumienie i wsparcie bliskich, bo bez tego bardzo łatwo zniszczyć relacje z nimi i popaść w wir choroby. Aza wielokrotnie określała ją "zacieśniającą się spiralą", którą przedstawioną mamy na oryginalnej okładce książki. Ja wybrałam jednak tę drugą, polską, by pasowała do mojej kolekcji dzieł Zielonego. Muszę przyznać, że nie jest tak symboliczna, ale podoba mi się jej grafika i kolorystyka. Wydawnictwo Bukowy Las zresztą nigdy nie zawodzi czytelnika, jeśli chodzi o stylistykę okładki i całą zawartość.

Ale Żółwie aż do końca nie są opowieścią tylko o Azie i jej chorobie. Mamy tutaj również jej przyjaciółkę Daisy, której brakuje obecności Azy i jej zaangażowania w łączącą je relacje oraz Davisa i jego brata (synów zaginionego miliardera), którzy pławiąc się w luksusach, nie są szczęśliwi, bo brakuje im rodzicielskiej miłości i wsparcia.

Najnowsza książka Greena - tak samo jak poprzednie - skłania do refleksji i przemyśleń. To nie jest zwykła opowieść o nastolatkach dla nastolatków. Green w prosty sposób przekazuje ponadczasowe prawdy i wartości skierowane do czytelników w niemal każdej grupie wiekowej. W około trzystu stronach przywiązuje nas do bohaterów, ale zamyka historię w taki sposób, że nie brakuje nam jej kontynuacji. Po zakończeniu jedyne, czego się pragnie, to kolejnej, równie poruszającej opowieści z nowymi bohaterami. I to jest u tego Pana naprawdę niesamowite. Między innymi za to kocham jego książki i mam nadzieję, że nie będzie nam kazał długo czekać na kolejną.

★★★★★

poniedziałek, 16 kwietnia 2018

204. R. J. Palacio - Cudowny chłopak


Jedynym powodem, dla którego postanowiłam przeczytać Cudownego chłopaka lub Cud chłopaka była niedawna ekranizacja, która niezmiernie mnie ciekawiła. Jak więc wypadł film w porównaniu z książką? Czy jestem usatysfakcjonowana lekturą?

August od dzieciństwa zmaga się z brakiem akceptacji ze strony otoczenia. Wszystko ze względu na swój osobliwy wygląd - od urodzenia przeszedł kilkadziesiąt operacji ratujących jego życia, które pozostawiły na nim swego rodzaju "piętno" - ma zniekształconą twarz. Chłopiec uczy się w domu, pasjonuje Gwiezdnymi wojnami i kosmosem, wychodzi na zewnątrz w kasku astronauty i jest względnie szczęśliwy do czasu aż rodzice postanawiają, że naukę będzie kontynuował w normalnej, publicznej szkole wśród rówieśników...

August to bohater, którego nie da się nie lubić. Jest nad wyraz mądry i dojrzały jak na swój wiek, a w dodatku bardzo sympatyczny. Autorka z precyzyjną dokładnością zaplanowała i opracowała jego sylwetkę oraz rzeczywistość, z którą się mierzy na co dzień i której musi stawić czoła. Jednak prócz Augusta mamy okazję poznać bliżej kilku innych bohaterów. To wszystko dzięki coraz częstszemu zabiegowi, na który decydują się twórcy, a mianowicie prowadzeniu narracji nie tylko ze strony jednego bohatera - w tym przypadku dziesięcioletniego chłopca. Tak właśnie przedstawia nam się jego siostra Via, której osoba (według mnie) jest majstersztykiem w tej historii. Wewnątrz niej kłóci się jednocześnie miłość do brata i życie w jego cieniu. Nie jest czarno-białą bohaterką i dzięki temu ubarwia tę historię. 

Nie zmienia to jednak faktu, że głównym bohaterem jest tutaj August, a narracja prowadzona z jego perspektywy jest dominująca. Mamy więc opowieść pisaną w głównej mierze z perspektywy dzieci, a przez to możliwie mylnie kierowaną również dzieciom. Faktycznie, już najmłodsi powinni być tutaj targetem tej książki, ale ja - dwudziestoparolatka - ani trochę nie żałuję, że ją przeczytałam. Osoba w każdym wieku może, a wręcz powinna poświęcić jej kilka godzin i wynieść z niej coś mądrego, np. kwestie dotyczące tolerancji.

A co z adaptacją? Po pierwsze, ogromnie się cieszę, że ekranizacja kilkoma szczegółami różni się pierwowzoru. Koncepcja jest ta sama, ale kilka drobnych, znaczących zmian sprawia, że film wydaje się być odrobinę ciekawszy. Odebrano mu kilka moim zdaniem zbędnych wątków, ale z drugiej strony filmowa Via umywa się do tej książkowej. Natomiast sama gra Augusta i jego charakteryzacja to ogromny plus dla adaptacji. Poniekąd film wydaje mi się być bardziej dojrzałą produkcją. Wyciska litry łez, których jedynie kilka uroniłam podczas lektury, czytając ostanie akapity.

Niemniej, Cudowny chłopak to rodzaj odrobinę przewidywalnej, ale za to prawdziwej i ponadczasowej historii, obok której nie można przejść obojętnie. W tym przypadku to ekranizacja przemawia do mnie bardziej od książki. Wybranie jednej z dwóch form tej historii nie zmienia jednak wartości i lekcji, jakie ma ona przekazać. Warto mieć w sobie choć krztynę tolerancji, bo nigdy nie wiadomo, czy kiedyś nie będzie się postawionym w tym samym miejscu, co August.

★★★★☆

czwartek, 5 kwietnia 2018

203. Michelle Falkoff - Playlist for the Dead. Posłuchaj, a zrozumiesz



Playlist for the Dead intrygowało mnie już od chwili, gdy książka została wydana w Polsce. Sporo osób wystawiało jej naprawdę wysokie opinie, ale znalazło się też grono, które otwarcie mówiło, że książka jest słaba. Ze względu na poruszaną tematykę sama chciałam się dowiedzieć, jaka naprawdę ta książka jest i jak została napisana, ale przyznaję, że nie miałam co do niej żadnych oczekiwań. Jaka okazała się być faktycznie?

Najlepszy i jedyny przyjaciel Sama, Hayden, nagle popełnia samobójstwo. Zostawia chłopakowi pendrive'a z dopiskiem "posłuchaj, a zrozumiesz". Sam od tej chwili próbuje rozgryźć, co kierowało Haydenem i co przyczyniło się do tego, że targnął się na własne życie, będąc pewnym, że wina leży głównie po jego stronie.

Mam ogromny problem z tą książką i albo ja czegoś w niej nie zrozumiałam, albo to autorka postanowiła wypromować pomysł, który będzie chwytliwy i przyniesie jej popularność, ale który nie będzie miał nic wspólnego z fabułą. Tytułowa playlista? Faktycznie była (ogromny plus daję za dobór naprawdę świetnych piosenek tematycznie dobranych idealnie do wydarzeń, które działy się w poszczególnych rozdziałach), ale co one wniosły do historii? Czy pomogły rozgryźć Samowi tajemnicę samobójstwa Haydena? Co więcej, one w żaden sposób nawet nie przybliżyły chłopaka do rozwiązania tej zagadki. Playlista była - kolejnymi piosenkami były zatytułowane kolejne rozdziały, a Sam słuchał jej niemalże cały czas, ale akcji nie popchnęła do przodu nawet w najmniejszym stopniu.

Nie ukrywam również, że czytając ją, odniosłam wrażenie, że troszeczkę powracam do 13 powodów Jaya Ashera. Z pozoru pomysł jest zupełnie inny, ale nie da się nie zauważyć, że obie historie mają wspólne punkty - samobójca, który pragnie, by żywi dowiedzieli się, dlaczego się zabił albo grono osób, które nagle pojawia się znikąd, a które jak się okazuje, ma znaczący wpływ na przebieg fabuły oraz kilka innych. No i Astrid - jedna z takich "pojawiających się znikąd bohaterek". Moim zdaniem była jedną z ciekawszych postaci w tej książce, ale niestety nie mogę oprzeć się wrażeniu, jakbym już ją znała. No i faktycznie - charakterem i zachowaniem bardzo przypominała mi Alaskę z Szukając Alaski Johna Greena. Rozumiem, że w dzisiejszych czasach trudno o oryginalność, ale akurat w chwili, gdy czytałam Playlist for the Dead, te "podobieństwa" bardzo mi raziły.

Podobało mi się natomiast w tej historii to, że autorka nie skupiła się jedynie na opowiedzeniu historii Haydena i roli Sama w niej. Czytelnik ma więc okazję poznać Astrid oraz siostrę Sama i jej nowego chłopaka, który okazuje się naprawdę miłym i wspierającym Sama facetem, a także przyjaciela Astrid, który walczy z ujawnieniem swojej orientacji, czy brata Haydena. Po ich doświadczeniach na szczęście nie przebiega powierzchownie, ale sprawia, że w pewnym momencie interesuje nas nie tylko relacja Sam - Hayden, Hayden - Sam.

Podsumowując, nie zrozumcie mnie źle - ta książka nie jest zła. Nie jest fantastyczna, ale nie zasługuje też na miano przeciętnej. Zły jest jedynie niezrealizowany w pełni pomysł, w dodatku naszpikowany podobieństwami do innych, wcześniej napisanych książek. Porusza bardzo ważny temat i jednocześnie problem - samotności wśród młodzieży, wytykania palcami, niezrozumienia w szkole oraz we własnym domu, nieproszenia o pomoc, co w ostateczności prowadzi młodych ludzi do targnięcia się na życie. Jest napisana w przystępny sposób i naprawdę wykłada "kawę na ławę", opisując jak z pozoru błahe rzeczy dla nastolatka mogą urosnąć do rangi końca świata. Cztery gwiazdki dla niej to zdecydowanie za dużo, ale trzy to mało. Dałabym jej trzy i pół gwiazdki.

Chłopak popełniający samobójstwo i playlista, która ma pomóc zrozumieć przyjacielowi, dlaczego to zrobił to zachęcający do przeczytania pomysł na historię. To dlatego i ja chciałam ją przeczytać. Sama historia okazała się natomiast rozczarowaniem - podobna do wielu innych, które już czytałam i które, co więcej, były naprawdę dobre, a w dodatku nie do końca była tym, czym zakładałam, że będzie. Jako czytelnik czuję się oszukana.

★★★☆☆