czwartek, 27 października 2016

160. J. D. Salinger - Buszujący w zbożu


Podczas mojej edukacji ominęło mnie omawianie chociażby fragmentów Buszującego w zbożu. Nic więc dziwnego, że czytanie tej pozycji zwyczajnie dołożyłam do listy książek, których nie uważałam za niezbędną konieczność, ale które chciałam i tak przeczytać, jednak w tej dalszej przyszłości. Swego czasu spotkałam się z jakiegoś typu modą na dzieło Salingera. Każdy, kto przeczytał, chwalił lub pisał, że z pewnością nie jest to kolejna, nudna książka - bo przecież taką opinię mają szkolne lektury.

Głównym bohaterem jest szesnastoletni Holden. Uczeń, który nie mogąc pogodzić się z rzeczywistym, otaczającym go światem, ucieka i dosłownie buszuje przez kilka dni po Nowym Jorku.

Obowiązkiem jest skupić się przede wszystkim na postaci Holdena, który jak na swoje szesnaście lat, zachowuje się jak dziecko. Z początku myślałam, że stanie się on jedną z moim ulubionych książkowych bohaterów. Szybko jednak zmieniłam zdanie i chłopaka po prostu znienawidziłam. I wcale tutaj nie przesadzam. Holden Caulfield chciał się wyrwać z zakłamanego, zbyt schematycznego jak dla niego świata. Chciał być inny, pragnął podążać własnymi ścieżkami. Tak naprawdę skończył jako dzieciak w wielkim świecie, który na siłę próbował stać się  dorosłym. Był w wielkim błędzie, myśląc, że pocałunek, kobieta i używki zmienią go w kogoś ważnego. Tak naprawdę pozostał ze szklanką coca coli i ogromnym niesmakiem. Niesmakiem dla czytelnika również.

Czytając Buszującego w zbożu starałam się dostrzec powody, dla których książka ta weszła do kanonu lektur. Odkryłam tutaj doskonały motyw podróży - tej dosłownej, ale też podroży wewnątrz siebie. Przede wszystkim z Holdenem wielu nastolatków chce się utożsamiać, jednak kończąc pozycję każdy powinien nauczyć się, że są inne sposoby na ucieczkę, a dorosłość to nie tylko seks, używki i cięty język.

Aspekt, dla którego spodobał mi się Buszujący w zbożu to idealne odzwierciedlenie sposobu myślenia i zachowania nastolatka za pomocą języka, jakim napisana jest książka. Salinger doskonale przedstawił mnogość myśli i chaotyczność postępowania Holdena. To, że napisał ją w pierwszej osobie było strzałem w dziesiątkę. Dlatego więc mimo krótkiej fabuły, czytelnik musi się porządnie skupić, by nie pogubić się w przemyśleniach, uczuciach i emocjach nastolatka.

W pewnym momencie zaczęłam zastanawiać się, czy nie jestem nieco za stara na tego typu książki, czy Buszujący w zbożu nie jest skierowany tylko i wyłącznie dla nastolatków. Kończąc, uznałam jednak, że nie. Ta pozycja może stać się przestrogą dla osób w wieku Holdena (jestem pewna, że nie jest ona dla młodszych czytelników). Dla starszych może okazać się perfekcyjnym studium przypadku osobowości i poznania miejsca najlepszego do nauki życia - Nowego Jorku.

Sami musicie dokonać wyboru, czy sięgnąć po tę pozycję. Będąc lekturą, wydaje się być ona obowiązkowa. Ja tak nie twierdzę, ale z pewnością warto się z nią zapoznać. 


J. D. Salinger, Buszujący w zbożu, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2006, s. 221

4 komentarze:

  1. Mam podobne zdanie na temat tej lektury, nie byłam nią oczarowana.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam ją poza spisem lektur. Muszę powiedzieć, że trochę się zawiodłam, bo spodziewałam się czegoś innego. Wiele osób zachwala... a ja... raczej na kolana mnie nie powaliło.

    OdpowiedzUsuń
  3. Straszliwie zawiodła mnie ta książka. Nie była moją lekturą, ale naczytałam się o niej tylu zachwytów, że zapragnęłam po nią sięgnąć. Nie będę wspominała jej miło, bo wynudziłam się bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wstyd się przyznać, ale ja "Buszującego w zbożu" nie czytałam, ale z pewnością nadrobię i jestem ciekawa czy u mnie będzie podobnie i lektura mnie nie zachwyci. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję Wam za każdy zostawiony komentarz. Wskazówki czy rady, swoja własna opinia, a może kilka uwag? Wszystko jest do przyjęcia!