Miałam spore obawy przed sięgnięciem po Sezon burz. Książkę kupiłam niemal od razu po premierze. Z jednej strony chciałam ją przeczytać natychmiast. Byłam ciekawa tego "nowego" Wiedźmina, jakiego wykreował nam pan Sapkowski. Z drugiej strony bałam się, że nie sprosta on moim oczekiwaniom (a po wybitnej sadze były one dość spore) i zwyczajnie się zawiodę. W końcu, po miesiącach kurzenia się lektury na półce, zabrałam się za nią.
Akcję Sezonu burz trudno właściwie gdziekolwiek osadzić. Nie dzieje się ona przed wydarzeniami z sagi o Wiedźminie (nie będzie więc tutaj opowieści o młodzieńczych latach Geralta), ale też nie dzieje się później. Sam Sapkowski określił to słowami: Opowieść trwa. Historia nie kończy się nigdy.
Opowieść streścić można w kilku zdaniach, aniżeli nie w słowach. Wiąże się ona nieprzerwanie z dwoma mieczami Geralta i urozmaicona jest pobocznymi wątkami, które zdawały mi się być o wiele ciekawsze od tych głównych.
Sezon burz nie jest co prawda Ostatnim życzeniem, ani Chrztem ognia, ale nie jest zły. Czytało się go w miarę szybko, choć z początku historia nieco mnie nużyła i strasznie się ciągnęła, a w dialogach bohaterów szło się czasami zagubić. Fabuła jednak wcale nie jest nieciekawa. Książkę czytałam z zapartym tchem, chcąc wiedzieć od razu, co za chwilę się wydarzy. Dużo ciętego języka i przekleństw, czyli stylu znanego i kochanego przez nas - fanów powieści Sapkowskiego. Geralt pozostał zimny, ale wrażliwy w środku. Jaskier nadal bawi. No i pozostaje też piękna, ale zadziorna Koral.
Muszę też wspomnieć o czymś, co łączyło ze sobą każdy rozdział. Na początku znajdował się fragment innego dzieła (prawdziwego lub wymyślonego przez pisarza), który zdawał się być zapowiedzią kolejnych poczynań bohaterów. Fragmenty te były niekiedy pełne humoru, czasem rzeczowe, w większości jednak emanowały mądrością.
Według mnie książka jest miłym powrotem do świata Wiedźmina, ale nie do końca dorównuje sadze. Autor zakończeniem pozostawia jednak nadzieję na więcej - opowieść bowiem trwa.
Podsumowując, lekturę należy czytać uważnie, by czasem czegoś nie przegapić. Jest dobra, ale nie tak wybitna jak pozostałe, stare części. Nie uważam, by była napisana na siłę dla pieniędzy (jak wielu pisarzy poczyniło), bo nie odczuwa się tego podczas czytania. Obowiązkowa dla fanów Geralta z Rivii, ale polecam ją też poszukiwaczom dobrej fantastyki, bo jej elementy w Sezonie burz z pewnością znajdziecie.
Moja ocena: 6/10
Andrzej Sapkowski, Sezon burz, superNOWA, Warszawa 2013, s. 404.
Książka przeczytana w ramach wyzwania:
PRZECZYTAM TYLE, ILE MAM WZROSTU
Sapkowskiego ciągle mam w planach. Jestem ogromnie ciekawa pióra tego pisarza!
OdpowiedzUsuńOd razu możesz mi doradzić od czego zacząć przygodę z jego dziełami :)
UsuńJa, jak to ja, oczywiście zaczęłam czytać sagę o "Wiedźminie" w złej kolejności. Choć tak naprawdę trudno odnaleźć tę poprawną. Osobiście polecam zacząć od dwóch tomów opowiadań: "Ostatniego życzenia" i "Miecza przeznaczenia". Następnie po kolei wszystkie pięć tomów sagi, kończąc ją na recenzowanym przeze mnie "Sezonie burz" :)
UsuńTo aż wstyd, że do tej pory nie przeczytałam żadnej s książek z serii o Wiedźminie. To coś, co zawsze mam w czytelniczych planach, ale jakoś nigdy nie wychodzi. Będę się musiała w końcu do tego zmotywować.
OdpowiedzUsuńBooks by Geek Girl
Wydaje mi się, że dzieła Sapkowskiego są czymś, po co każdy powinien choć raz w życiu sięgnąć. Polecam przeczytać chociaż dwa tomy opowiadań.
Usuń