czwartek, 3 września 2015

119. Rebecca Donovan - Oddychając z trudem

Po świetnym Powodzie, by oddychać wiedziałam, że sięgnięcie po drugi tom serii Oddechy będzie dla mnie tylko kwestią czasu. Zwłaszcza, że zakupiłam w tym samym czasie obydwa tomy. A już tym bardziej dlatego, że zakończenie zaserwowane przez autorkę powalało na kolana, ciekawiło i dawało posmak kontynuacji. 

Powszechnie mówi się, że druga część jest zawsze gorsza. Niby się ciągnie, nieco nudzi, wydarzenia są naciągane, a bohaterowie nie wnoszą nic nowego... Jak było w tym przypadku?

Po dramatycznej nocy w domu znienawidzonej ciotki, Emma postanawia wyprowadzić się, a raczej powrócić do matki i wspólnie z nią zamieszkać. Powroty bywają trudne, ale z początku wszystko idzie dobrze. Emma nadal przyjaźni się z Sarą, kocha Evama i poznaje swoją matkę oraz jej nowego chłopaka - Johnatana. Okazuje się jednak, że dziewczyna będzie musiała zmierzyć się nie tylko ze swoimi koszmarami przeszłości. 

Obawiałam się tej części, właśnie ze względu na to, co się mówi i o czym pisałam na początku mojej recenzji. Moje obawy jednakże okazały się zupełnie bezpodstawne. 

Nie uważam, że Oddychając z trudem dorównało swojemu "poprzednikowi", aczkolwiek tę część trzeba oceniać zupełnie inaczej. Autorka skonstruowała tę książkę zupełnie inaczej, zastosowała inne zabiegi, a przede wszystkim skupiła się na części psychologicznej przy kreacji bohaterów. Pokusiła się w dodatku na dokładne przedstawienie nie tylko Emmy. Czytelnik może więc poznać historie dręczące jej matkę Rachel, Johnatana i zmarłego ojca. Tytuł więc w zupełności odnosi się do każdej postaci opisanej w Oddychając z trudem.

W pewnym momencie czułam się już jednak nieco przytłoczona podczas czytania. W tej części jest o wiele więcej Rachel niż Emmy oraz Johnatana niż Evana. Z jednej strony byłam tym zawiedziona, z drugiej troszkę się cieszyłam, że pisarka nie postawiła na cukierkową miłość. Wydaje mi się natomiast, że w pewnym momencie było tego zbyt wiele, a wydarzenia albo były przekoloryzowane, albo naciągane, przez co historia stała się przewidywalna. 

Zakończenie znów przebiło wszystko i sprawiło, że wprost nie mogłam się doczekać przeczytania ostatniego tomu trylogii. Nowa narracja dawała małą zapowiedź tego, czym pani Donovan posłuży się w Biorąc oddech

Podsumowując, nie uznaję Oddychając z trudem za gorszą książkę od Powodu by oodychać. Była ona dla mnie kompletnie czymś innym, nowym i równie zaskakującym. Momentami miałam dość, ale już za chwilę znów pragnęłam czytać dalej. Drugi tom jest więc dla mnie tylko potwierdzeniem, że ta seria jest warta uwagi każdego, więc nie zwlekajcie, tylko czytajcie!

Moja ocena: 8/10

Rebecca Donovan, Oddychając z trudem, Feeria, Łódź 2015, s. 544

Książka przeczytana w ramach wyzwania:
PRZECZYTAM TYLE, ILE MAM WZROSTU

4 komentarze:

  1. Dużo słyszałam o tej serii, ale jeszcze nie miałam okazji po nią sięgnąć. Trochę się obawiam, że mnie znudzi, bo to NA i objętościowo jest spore, więc przeczuwam schematyczność, wręcz banalność, ale skoro ci się tak bardzo podobała zarówno pierwsza, jak i druga część, będę musiała dać im szansę.

    Books by Geek Girl

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś przeczytam serię ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam całą trylogię i darzę ją szczerą miłością ♥

    http://thebookishcity.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Pierwszy tom wydał mi się interesujący, teraz poluję na drugi i trzeci :) Jestem wyjątkowo ciekawa kontynuacji losów Emmy.

    www.papierowenatchnienia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję Wam za każdy zostawiony komentarz. Wskazówki czy rady, swoja własna opinia, a może kilka uwag? Wszystko jest do przyjęcia!