Odnoszę wrażenie, że na Uroczysko ostatnimi
czasy przyszła swoistego rodzaju moda. Gdzie nie spojrzę - czy to blogi, czy
Instagram, czy inne social media - wszędzie aż huczy od książki Colina Meloy'a.
Przyznam szczerze, że nie ciągnęło mnie do tej pozycji w takim stopniu, żebym
chciała ją kupić (zwłaszcza, że nie dostaniecie jej w żadnej księgarni). Nie
było jej jednak w bibliotece w moim mieście, a nie chciałam szukać jej po
antykwariatach, czy łudzić się, że ktokolwiek obecnie chciałby ją odsprzedać.
Dlatego też udało mi się zakupić e-book, z czego bardzo się cieszę.
Dwunastoletnia Prudencja jeszcze nie wie, że dzień, w którym
pojedzie pobawić się z młodszym braciszkiem, już na zawsze odmieni jej życie. W
trakcie zabawy Maksio zostaje porwany przez... kruki. Dunia więc, nie mogąc
pogodzić się ze stratą, rusza za bratem do Nieprzebytego Boru - dzikiego lasu w
Portland, do którego nikt się nie zapuszcza i razem ze swoim kolegą Kurtem
odkrywa zupełnie inny świat - pełen tajemnic, a także niebezpieczeństw...
Zabierając się za Uroczysko, nie zdawałam sobie
sprawy, że tak mnie ta historia pochłonie, że przepadnę. Opis na obwolucie ani
zbytnio mnie nie zachęcił, a będąc szczerym, nawet nieco śmieszył. Pisarz
jednak zastosował fantastyczny zabieg - stylem przeznaczonym dla bajek dla
dzieci, pisał o naprawdę poważnych i przede wszystkim prawdziwych sprawach. W
fantastyczny i magiczny świat wplótł rzeczy ważne dla realnego czytelnika,
prawdy aktualne i ponadczasowe. Nie często zdarza się to pisarzom, a Meloy'owi
przyszło to jakby od ręki, od tak - jak na pstryknięcie palcami.
Moim zdaniem jednak, książka nie nadaje się do czytania
dzieciom, choć docelowo to właśnie małolaty powinny być jej odbiorcami. Autor
zawarł w niej zbyt dużo zwrotów niezrozumiałych dla maluchów, a nie rzadko
nawet bardzo drastycznych opisów zdarzeń. Choć akcja gna do przodu, a czytelnik
nie jest w stanie zdążyć się znudzić czy odpocząć, to jestem zdania, że młodsi
czytelnicy właśnie przez te niezrozumiałe słownictwo, mogliby nie być
zainteresowani lekturą.
Nie mogę też pominąć przepięknych, klimatycznych ilustracji,
których autorką jest żona pisarza. Tylko przez nie żałuję, że nie mam książki w
wersji papierowej, a posiadam tylko w elektronicznej. Czuję, że właśnie przez
to nie do końca jest mi dane podziwiać te "obrazki". Trudno mi to
wytłumaczyć, ale swoim klimatem kojarzyły mi się one nieco ze światem Muminków, z takimi starymi bajkami, choć Uroczysko jest
stosunkowo młodą książką. Niestety (nie wiem, czy to wada e-booka, czy w
papierowym wydaniu jest to samo), ale ilustracje były umieszczane w takich
miejscach, że nieco spoilerowały mi dalsze wydarzenia. Choć sama historia
należy do tych, co do których czytelnik w łatwy sposób może domyślić się
dalszych zdarzeń, to jednak te ilustracje nieco psuły mi radość z dalszego
czytania.
Mimo niektórych wad, uważam, że to cudowna powieść, baśń i
już nie mogę się doczekać, aż przeczytam drugi i trzeci tom. Nie wiem jeszcze,
czy będę kontynuować czytanie, posiadając już papierowe wersje, czy kupię
e-booki, ale jedno jest pewne - na pewno niedługo powrócę do magicznego świata Prudencji oraz Kurta i razem z nimi podążę
do Uroczyska.
★★★★★★★★★☆
Colin Meloy, Uroczysko, Wilga, Warszawa 2012, s. 542.
To nic jak tylko czekać aż ponownie pojawi się w księgarniach. Myślę, że nikt tego zjawiska nie przegapi. Jakoś nieszczególnie ciągnie mnie do tej lektury.
OdpowiedzUsuńI jak tu przejść obok niej obojętnie, skoro wszędzie takie opinie? Chciałabym papierową wersję<3
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie czytałam, ale coś mi się wydaję, że książka mogłaby mi się spodobać ;)
OdpowiedzUsuń