środa, 9 lipca 2014

085. John Green - Gwiazd naszych wina

O Gwiazd naszych wina,  w ogóle o autorze takim jak John Green, usłyszałam kilka miesięcy temu. Jeszcze zanim obejrzałam trailer ekranizacji, już wiedziałam, że najpierw koniecznie będzie trzeba przeczytać książkę. Zaczęłam więc zapoznawać się, ze sporą ilością opinii na jej temat i byłam zachwycona, ale w końcu jednak książki nie zamówiłam. Krótko przed 6 czerwca znów sobie o niej przypomniałam i powiedziałam, że nie obejrzę filmu, dopóki nie przeczytam książki. Niedawno tak właśnie się stało.

To historia szesnastoletniej Hazel, chorującej na nowotwór tarczycy z przerzutami do płuc. Z powodu raka chodzi ona na grupę wsparcia, gdzie spotykają się i rozmawiają ludzie, którzy również mają postawioną śmiertelną diagnozę. Tam poznaje beznogiego Augusta, dzięki któremu nastolatka przeżyje swoją krótką wieczność...  

Świat nie jest instytucją zajmującą się spełnianiem życzeń.

Należy przede wszystkim przyznać, że John Green to pisarz, który tworzy prawdziwe, wzruszające historie, używając do tego naprawdę lekkiego pióra. Bo Gwiazd naszych wina czyta się bardzo szybko, a przekaz i ogromną dawkę emocji, jakie w sobie niesie książka, są naprawdę potwornie duże.

To nie jest zwykła historia nastoletniej miłości, która ma przetrwać wieki. Tutaj dni są policzone i dopóki szybko nie wykorzysta się daru od losu, można stracić wszystko. Takie właśnie jest uczucie Hazel i Gusa. Krótkie, wręcz przelotne i z góry skazane na porażkę, ale dzięki temu silne i prawdziwe. Ich miłość jest niezwykła, choć realna. I za to właśnie pragnę podziękować autorowi - za tę realność. Bo stworzył on coś, co może się wydarzyć na co dzień w dzisiejszym świecie, co może przydarzyć się każdemu z nas. Nie ubarwia i nie koloryzuje, a wszystko opisuje z taką dosłownością... Po prostu pisze od rzeczy. A przy całej powadze sytuacji perfekcyjnie używa humoru. Aż nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać.

Ślady, które ludzie pozostawiają po sobie, zbyt często są bliznami.

Wiem, że mówił to pewnie już niejednokrotnie każdy bloger, ale ta książka jest cudowna! Jeszcze nigdy tak bardzo nie wczułam się w lekturę i tak bardzo nie płakałam przy czytaniu kolejnych stron. To już nawet nie chodzi o to, jak potoczyła się historia nastolatków, ale przede wszystkim o to, w jaki sposób została ona zapisana. Każde słowo niosło ze sobą uczucia, a połączone razem w zdania tworzyły wielki przekaz dla czytelników. Bo każdy człowiek zasługuje na szczęście, nawet w najtrudniejszych chwilach. Bo każdy ma prawo przeżyć swoje całe życie, nawet jeśli za rogiem już czyha na niego śmierć. Bo każdy toczy walkę ze swoim życiem i to tylko i wyłącznie od niego zależeć będzie, czy ją wygra. A śmierć w tym wypadku nie będzie przegraną.

Bardzo cieszę się, że przed obejrzeniem filmu, sięgnęłam po książkę. To pozwoliło mi wyobrazić sobie wszystko, przeżyć całe trzysta stron po swojemu. Teraz oczywiście ze spokojem będę mogła poświęcić swój czas ekranizacji, ale już wiem, że nieważne, jak dobra by ona nie była, książka i tak pozostanie najpiękniejsza i najcudowniejsza. 

-Nie zabijają, dopóki ich nie zapalisz - powiedział, kiedy samochód zatrzymał się przy nas. - A ja nigdy żadnego nie zapaliłem. Widzisz, to metafora: trzymasz w zębach czynnik niosący śmierć, ale nie dajesz mu mocy, by zabijał.

Nie przejmujcie się całym fenomenem Greena i tym, jak bardzo wszyscy go wychwalają. Nie martwcie się, że ludzie ją przeceniają, a w rzeczywistości okaże się ona niewypałem. Bo tak nie będzie. Po prostu weźcie ją do ręki i zaszyjcie się gdzieś na kilka godzin w samotności. Jeśli jednak nie lubicie czytać, obejrzyjcie chociaż film, bo to może on bardziej ode mnie skusi Was do sięgnięcia po lekturę. To dzieło niesamowite! Z czystym sercem mogę nawet powiedzieć, że Gwiazd naszych wina w niczym nie ustępuję najsławniejszym, największym i najpiękniejszym dziełom pisarzy we wszystkich epokach. 

Moja ocena: 10+/10

Green John, Gwiazd naszych wina (ang. The fault in our stars), wyd. Bukowy Las, Wrocław 2014. s. 320

Książka przeczytana w ramach wyzwań:

11 komentarzy:

  1. Moim zdaniem najlepsza autora, choć wszystkie robią wrażenie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie przeczytałam jedynie "Gwiazd naszych wina", ale już czytam "19 razy Katherine", a i pozostałe mam w planach zakupić, więc niedługo pewnie się sama przekonam, czy ta była najlepsza :)

      Usuń
  2. gwiazd jeszcze nie mam, ale zdobyłam Alaskę Greena. niesiona falą zachwytu, niedługo do niej zasiądę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama już chciałabym przeczytać "Szukając Alaski", myślę, że sprezentuję ją sobie na kolejną wypłatę :D i czekam na Twoją opinię!

      Usuń
  3. Oj tak, cudowna i trzeba o tym mówić :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Książka jest świetna, bohaterowie są genialni, też niedawno przeczytałam i opublikowałam swoje przyemyślenia - między innymi dużo miejsca poświęciłam analizowaniu metafory, która nie jest metaforą, a symbolem, a Ty ją przytaczasz;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta metafora jest jedną z najpiękniejszych części "Gwiazd naszych wina"!

      Usuń
  5. Mnie ta książka jednak trochę rozczarowała. Napiszę o niej za jakiś czas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie już nie mogę doczekać się Twojej opinii :)

      Usuń
  6. Książka jest dobra. Podobała mi się, ale jest mi przykro, że nie aż tak jak myślałam... Może za wiele recenzji przeczytałam, może jestem odporna, bo mam styczność z chorymi osobami, nie wiem naprawdę. Wiem tylko, że uwielbiam Hazel i Gusa:)

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję Wam za każdy zostawiony komentarz. Wskazówki czy rady, swoja własna opinia, a może kilka uwag? Wszystko jest do przyjęcia!