poniedziałek, 12 sierpnia 2013

017. Robert Kirkman, Jay Bonansinga - Żywe trupy: Narodziny Gubernatora

Tytuł: Żywe trupy: Narodziny Gubernatora
Oryginalny tytułThe Walking Dead: The Rise of the Governor
Autor: Robert Kirkman, Jay Bonansinga
Wydawnictwo: SINE QUA NON
Seria: The Walking Dead
Ilość stron: 358


Żywe trupy: Narodziny Gubernatora to pierwsza z serii powieści, która zaraz po kultowym komiksie i serialu, opowiada o przygodach bohaterów, którzy starają się przetrwać w świecie opanowanym przez nową chorobę, zmieniającą ludzi w maszyny do pożerania żywcem - zombie.

Siegnęłam po nią pod wpływem zafascynowania wcześniej wspomnianym komiksem i serialem. Dodatkową rzeczą, jaka mnie przyciągnęła do tej pozycji jest to, że nie opowiada ona o Ricku i jego przygodach, ale o kimś zupełnie innym, kto z początku nawet nie pojawia się w historii Żywych trupów. Poznajemy go później, ale jest jednym z najbardziej barwnych bohaterów. Książka ów pomaga go poznać znacznie bliżej, sięgnąć do początków - narodzin despoty - gubernatora Woodsbury.

Historia bardzo przypomina wędrówkę Ricka. I tutaj mamy wyprawę do Atlanty, gdzie rzekomo ma się znajdować obóz dla uchodźców, a ocalali mają otrzymać pomoc i dach nad głową. Także i tutaj zamiast obozu mamy gromadę żywych trupów i rozwiane nadzieję... Razem z Philipem Blakem i jego grupą czytelnik podróżuje po Stanach Zjednoczonych w poszukiwaniu ratunku, schronienia i odrobiny jedzenia oraz wody pitnej, napotykając się na innych ocalałych, którze wbrew pozorom niechętnie przyjmują pod swoje skrzydła nieznajomych, choć być może to umożliwiłoby im przetrwanie.

Jednocześnie czytamy o walce o własne życie i życie najbliższych - nie jest to więc jedynie ucieczka przed kanibalami. Na stronach książki prócz Philipa, zapoznajemy się również z sylwetkami jego brata - Briana, który opiekuję się swoją siostrzenicą Penny, jego przyjaciela Nicka i Bobby'ego. Każdy z bohaterów jest kompletnie inny, ale łączy ich jedna rzecz - instynkt przetrwania. Dobrze zarysowane są również postacie drugoplanowe i epizodyczne.

Właśnie dobry zarys bohaterów podobał mi się w powieści najbardziej. Do teraz trudno jest mi stwierdzić, który z nich był dobry, a który zły. Tłumaczę to sobie jedynie robieniem złych rzeczy w dobrym celu, choć powątpiewam, czy czasami istniał jakikolwiek cel. Drugą rzeczą jest akcja - na każdej stronie coś się działo, co sprawiało, że książkę niesamowicie szybko się czytało, a czytelnik nie był znudzony. W prawie 300 stronach zawarta jest jednak akcja obejmująca niewielki odcinek czasowy. Choć w gruncie rzeczy jest ona przewidywalna, samo zakończenie zwala z nóg. Właśnie dla niego warto przeczytać całość i niekiedy troszkę się niestety pomęczyć.

Główną wadą książki są błędy wydawnicze - literówki; raz zdarzyło się nawet, że bohater w obronie strzelał do samego siebie. Chyba jeszcze nigdy nie czytałam książki z taką masą błędów. Gdyby nie to, mogłabym się pokusić na wyższą ocenę, bo mówiąc szczerze - wiem, że książka długo pozostanie mi w pamięci i chętnie do niej powrócę. Równie chętnię sięgnę i po kolejną część.

Moja ocena: 7/10

Wakacyjnie w górach, z Żywymi trupami :)

2 komentarze:

  1. Mnie tak ta książka wciągnęła, że nawet na literówki nie zwróciłam większej uwagi - choć zazwyczaj jestem bardzo na nie uczulona.
    Poza tym książkę, wróć, książki, bo i "Drogę do Woodbury" przeczytałam zanim oglądnęłam serial. Teraz czekam zarówno na kolejny sezon "The Walking Dead", jak i na "Upadek Gubernatora" :)

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję Wam za każdy zostawiony komentarz. Wskazówki czy rady, swoja własna opinia, a może kilka uwag? Wszystko jest do przyjęcia!