Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek w swoim życiu skończę
trylogię Pięćdziesięciu odcieni. Pierwszy tom okazał się porażką i trafił do
grona najgorszych książek, jakie przeczytałam w 2013 roku. Mam nadzieję, że
chociaż zbliżająca się ekranizacja będzie o niebo od niego lepsza. Ostatnio
jednak przyjaciółka zachęciła mnie do zabrania się za kontynuację, mówiąc że
jest o wiele ciekawsza od poprzednika. Cóż więc miałam zrobić, jak nie przekonać
się na własnej skórze, czy faktycznie tak jest?
Po dramatycznym rozstaniu, Ana i Christian próbują rozpocząć
nowe życie. Nie mija jednak tydzień i kochankowie znów do siebie wracają. Miliarder
proponuje młodej dziewczynie zupełnie nowy układ i postara się dla niej
zmienić. Co jednak przyniesie przyszłość? Zwłaszcza, że ich życiu zagraża
niebezpieczeństwo. Czy Ana poradzi sobie z ciemną przeszłością Greya? Czy
Christian zaakceptuje samego siebie?
Nas. Magiczne połączenie, krótki, sugestywny zaimek przypieczętowujący umowę.
Jak już wcześniej wspomniałam, 50 twarzy Greya było porażką.
Ciągłe powtórzenia, błahość i koszmarne pióro autorki skutecznie zniechęciło
mnie do kolejnych dwóch części. Dlatego od Ciemniejszej strony Greya i Nowego
oblicza Greya nie wymagałam zbyt wiele. Nie byłabym zaskoczona, gdyby były
równie słabe co poprzedniczka. A spotkała mnie miła niespodzianka!
Przede wszystkim bardzo cieszę się, że E.L. James
popracowała nad swoim stylem. Książki czytało mi się niezwykle przyjemnie i
postrzegałam je jako nieco bardziej ambitnie (co prawda to nie klasyka, ale nie
również zwykła powiastka o BDSM). Przypadło mi do gustu wprowadzenie i rozszerzenie
co po niektórych wątków. Dzięki temu bliżej możemy poznać rodzinę Any i
Christiana, a także pracowników biznesmena, jak chociażby Taylora. Tak więc
pisarka nie skupiała się tylko na głównych bohaterach, chociaż i nad nimi
popracowała! Grey i Steele bardzo się zmienili na łamach powieści, zwłaszcza
ten pierwszy. Czytelnik ma okazję poznać szczegóły jego strasznej przeszłości i
zajrzeć w głąb jego duszy. A wierzcie mi, że jest w co zaglądać! Mężczyzna
jednak przyćmił nieco Anę, choć i jej zachowanie się zmieniło. Stała się
odważniejsza i pewniejsza siebie, a także emanowała z niej wielka siła. Jej
niektóre zachowania co prawda pozostały irytujące i chyba nigdy nie polubię tej
kobiety, ale przynajmniej nie odrzucała mnie od siebie, jak to było w pierwszej
części.
- Wszystko.
Ile obietnic można wlać do jednego słowa?
Poza tym ciekawym zabiegiem było również wprowadzenie nutki
kryminału w Nowym obliczu Greya. Był on oczywiście bardzo przewidywalny,
aczkolwiek okazał się ciekawą odskocznią od seksu, kontroli i, o dziwo,
wszechobecnej miłości.
Ale żeby nie było tak kolorowo, dwa tomy trylogii mają
również swoje minusy. Chyba nigdy nie zrozumiem idei „wewnętrznej bogini”.
Wydaje mi się, że miało to na celu rozładować atmosferę, być humorystyczne i
rozbawić czytelnika. Ja jednak kręciłam z politowaniem głową. Nieco denerwowała
mnie postać Mii – siostry Christiana, choć z drugiej strony cieszę się, że
autorka co nieco nam o niej opowiedziała.
Myślę, że można się wściekać tak naprawdę tylko na tych, których się kocha.
Obydwie książki są lekkie i przyjemne, choć momentami do
bólu przewidywalne. Wiedziałam, w jaki sposób zakończy się historia Any i
Christiana, ale skrycie liczyłam, że pisarka nieco nas zaskoczy. Niestety
rozczarowałam się na tym polu. To literatura erotyczna, ale myślę, że zostały
napisane pikantniejsze książki, aczkolwiek i tą można czytać z wypiekami na
policzkach.
Zarówno Ciemniejsza strona Greya, jak i Nowe oblicze Greya
okazały się dowodem na to, że niekoniecznie po pierwszej części warto
zniechęcać się do sięgnięcia po kontynuację. Tak więc polecam Wam kontynuacje,
bo E.L. James naprawdę poprawiła swoje pióro. Nie są to powieści najwyższych
lotów, ale zdecydowanie można przy nich spędzić miło czas.
Moja ocena: 7/10
E.L. James, Ciemniejsza strona Greya (ang. Fifty Shades Darker), wyd. Sonia Draga, Katowice 2012. s. 632
E.L. James, Nowe oblicze Greya (ang. Fifty Shades Freed), wyd. Sonia Draga, Katowice 2013. s. 688
Książka przeczytana w ramach wyzwań:
PRZECZYTAM TYLE, ILE MAM WZROSTU (6,8 cm)
E tam . Dalej nie chcę na to patrzeć :)
OdpowiedzUsuńhttp://zakurzone-stronice.blogspot.com/
Szczerze nienawidzę tej serii! I nic ani nikt mnie do tego nie przekona :)
OdpowiedzUsuńKrótka notka informacyjna:
OdpowiedzUsuńhttp://basiapelc.blogspot.com/2014/08/wyzwania-czytam-murakamiego-i-czytam.html
pozdrawiam.
50 twarzy Greya to książka której kiedyś byłam pewna nie przeczytam. Ale szczerze mówiąc słyszałam dużo dobrego o kontynuacji i jeszcze ta twoja recenzja. Nie wiem czy czasem nie poświęcę się i nie przebrnę przez pierwszą część żeby potem przeczytać resztę .
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemna seria, cieszę się, że czytałam i absolutnie nie mam poczucia straty czasu:) Nie rozumiem tylko ludzi, którzy na serię narzekają, a przeczytali wszystkie trzy tomy, a są tacy przynajmniej w moim mieście;)
OdpowiedzUsuń