Nigdy bym nie pomyślała, że tego lata zapragnę czytania
takich książek jak Anna i pocałunek w Paryżu. Nigdy też nie pomyślałabym, że w
takich oto książkach – lekkich i niewymagających – znajdę coś naprawdę
wartościowego (prócz przyjemności z czytania oczywiście!).
Anna jest nastolatką, którą ojciec pewnego dnia wysyła na
inny kontynent, do nowej szkoły, bez przyjaciół czy rodziny. Odtąd uczęszczać
ma do Amerykańskiej Szkoły w Paryżu, nie znając przy tym ani krztyny języka
francuskiego i nigdy nie mając do czynienia z Francją ani Francuzami.
Dziewczyna zamieszka w internacie, zawrze nowe przyjaźnie, a także pozna kilku
wrogów… Jedno jest jednak pewne – nudy tutaj
nie zaznacie!
Kocham cię tak, jak się kocha pewne ciemne rzeczy, potajemnie, w zasnutych mgłą zakamarkach duszy.
To historia wręcz idealna na upalne, letnie dni, kiedy
człowiekowi zmęczonemu po pracy nic więcej się nie chce, niż tylko zasiąść na
balkonie z mrożoną kawą i lekką lekturą na kolanach. W Annie i pocałunku w Paryżu
znalazłam wszystko, co kojarzy się właśnie z taką książką. Mnóstwo humoru i
ciekawą historię, uroki Paryża, a skoro Paryż to również mnóstwo miłości. Ale
nie tylko. W tej książce znajdziecie również opowieść o sile prawdziwej
przyjaźni, a także potwierdzenie na to, że nie zawsze nastoletnie życie jest
pełne kolorów. Mimo tych wielu plusów, autorkę jednak najbardziej cenię za
jedno zdanie, które zapadło mi w pamięci. Jest piękne, choć tak bardzo
oczywiste: Dla nas obojga dom to nie miejsce, a ludzie.
Pozycja ma również kilka wad. Mianowicie – przewidywalność.
Cały czas wiedziałam jak historia potoczy się dalej, znałam zakończenie, choć o
bohaterze, z którego udziałem ono było, przeczytałam po raz pierwszy zaledwie
kilka zdań wcześniej. Zawiódł mnie również charakter szkoły. Choć jest
amerykańska, miałam nadzieję znaleźć w niej urok Francji i Paryża, w którym się
znajdowała. Jednak to nadal pozostałą typowa amerykańska szkoła, gdzie są wyżsi
i niżsi rangą, gdzie przyjaciele trzymają się w grupkach i gdzie na korytarzach
spotkać można prawdziwą zołzę, która uprzykrzy życie każdemu, kto nadepnie jej
na odcisk. Ale w końcu to Paryż, a wydarzenia nie działy się tylko w budynku
szkolnym. To na jego ulicach i w paryskich kinach (a Anna kino uwielbia)
odnalazłam ten francuski czar. Choć nadal nie przepadam się za Francją, to
dzięki tej książce zapragnęłam choć na chwilę znaleźć się w jej stolicy i
zobaczyć wszystko, czym zachwycali się bohaterowie i o czym pisała autorka.
Tak, jak jest, jest okej. Jest dobrze, nawet jeśli nasza przyjaźń nie przeobrazi się w coś więcej. Choćby dlatego, że ta przyjaźń wzmocniła mnie bardziej niż przyjaźń kogokolwiek innego.
Od Anny i pocałunku w Paryżu mimo wszystko dostałam więcej,
niż początkowo wymagałam, za co bardzo dziękuję fenomenalnej Stephanie Perkins.
Nie spodziewałam się, że w takiej lekturze odnajdę coś, co zapadnie na dłużej w
mojej pamięci, a tym bardziej nie spodziewałam się, że w ogóle odnajdę coś
godnego mojej uwagi. Historia o nastolatce w ASP nadal pozostaje książką dla
czytelników w wieku głównej bohaterki, w ogóle dla osób nadal uczęszczających
do szkoły. Dorośli czytelnicy mogą się nieco zanudzić, choć nigdy nie mów
nigdy, bo kto nie pragnie cofnąć się do szkolnych czasów?
Moja ocena: 8/10
Stephanie Perkins, Anna i pocałunek w Paryżu (ang. Anna and the French Kiss), wyd. Amber, Warszawa 2013. s. 368
Książka przeczytana w ramach wyzwań:
Po przeczytaniu twojej recenzji aż mam ochotę zapoznać się z tą pozycją.
OdpowiedzUsuńKoniecznie, polecam!
UsuńPrzyznam się,że normalnie nie zwróciłabym na tę książkę uwagi. Po Twojej recenzji jednak mam ochotę ją przeczytać!
OdpowiedzUsuńJa sama dowiedziałam się o tej książce, czytając jej recenzje na blogach. Zapoznaj się z tą pozycją koniecznie!
UsuńTytuł, jak się wydaje, mówi wszystko. ;) "zdanie, które zapadło mi w pamięci. Jest piękne, choć tak bardzo oczywiste" - Czasami tak bywa, że autor pisze o sprawach oczywistych, a zdanie i tak jest piękne. :) "to nadal pozostałą typowa amerykańska szkoła, gdzie są wyżsi i niżsi rangą, gdzie przyjaciele trzymają się w grupkach i gdzie na korytarzach spotkać można prawdziwą zołzę" - Może po prostu wszystkie szkoły na świecie mają cechy wspólne? ;)
OdpowiedzUsuńNa pewno mają cechy wspólne, aczkolwiek i tak bardzo się od siebie różnią. Amerykańska szkoła ma w sobie coś innego niż reszta takowych placówek na świecie. Z kolei po szkole w Paryżu spodziewałam się, że dostane w niej więcej francuskich obyczajów czy zachowań. A niestety się rozczarowałam.
UsuńPrzewidywalność jest domeną większości romansów, naczytałam się już wielu opinii o tej książce, w których właśnie to najbardziej rzucało się w oczy. Ale jest to również lekka lektura, czyli idealna na wakacje. A cytat naprawdę piękny, rzeczywiście zapada w pamięć. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Czytam mało romansów, ale niestety już zdążyłam to odkryć. Na szczęście w "Annie i pocałunku w Paryżu" przewidywalność aż tak bardzo nie przeszkadza, bo historia sama w sobie jest świetnie napisana.
UsuńDość interesująca książka, ale chyba jednak się nie skuszę.
OdpowiedzUsuń