sobota, 9 sierpnia 2014

090. Stephanie Perkins - Anna i pocałunek w Paryżu

Nigdy bym nie pomyślała, że tego lata zapragnę czytania takich książek jak Anna i pocałunek w Paryżu. Nigdy też nie pomyślałabym, że w takich oto książkach – lekkich i niewymagających – znajdę coś naprawdę wartościowego (prócz przyjemności z czytania oczywiście!).

Anna jest nastolatką, którą ojciec pewnego dnia wysyła na inny kontynent, do nowej szkoły, bez przyjaciół czy rodziny. Odtąd uczęszczać ma do Amerykańskiej Szkoły w Paryżu, nie znając przy tym ani krztyny języka francuskiego i nigdy nie mając do czynienia z Francją ani Francuzami. Dziewczyna zamieszka w internacie, zawrze nowe przyjaźnie, a także pozna kilku wrogów… Jedno jest jednak  pewne – nudy tutaj nie zaznacie!

Kocham cię tak, jak się kocha pewne ciemne rzeczy, potajemnie, w zasnutych mgłą zakamarkach duszy.

To historia wręcz idealna na upalne, letnie dni, kiedy człowiekowi zmęczonemu po pracy nic więcej się nie chce, niż tylko zasiąść na balkonie z mrożoną kawą i lekką lekturą na kolanach. W Annie i pocałunku w Paryżu znalazłam wszystko, co kojarzy się właśnie z taką książką. Mnóstwo humoru i ciekawą historię, uroki Paryża, a skoro Paryż to również mnóstwo miłości. Ale nie tylko. W tej książce znajdziecie również opowieść o sile prawdziwej przyjaźni, a także potwierdzenie na to, że nie zawsze nastoletnie życie jest pełne kolorów. Mimo tych wielu plusów, autorkę jednak najbardziej cenię za jedno zdanie, które zapadło mi w pamięci. Jest piękne, choć tak bardzo oczywiste: Dla nas obojga dom to nie miejsce, a ludzie. 

Pozycja ma również kilka wad. Mianowicie – przewidywalność. Cały czas wiedziałam jak historia potoczy się dalej, znałam zakończenie, choć o bohaterze, z którego udziałem ono było, przeczytałam po raz pierwszy zaledwie kilka zdań wcześniej. Zawiódł mnie również charakter szkoły. Choć jest amerykańska, miałam nadzieję znaleźć w niej urok Francji i Paryża, w którym się znajdowała. Jednak to nadal pozostałą typowa amerykańska szkoła, gdzie są wyżsi i niżsi rangą, gdzie przyjaciele trzymają się w grupkach i gdzie na korytarzach spotkać można prawdziwą zołzę, która uprzykrzy życie każdemu, kto nadepnie jej na odcisk. Ale w końcu to Paryż, a wydarzenia nie działy się tylko w budynku szkolnym. To na jego ulicach i w paryskich kinach (a Anna kino uwielbia) odnalazłam ten francuski czar. Choć nadal nie przepadam się za Francją, to dzięki tej książce zapragnęłam choć na chwilę znaleźć się w jej stolicy i zobaczyć wszystko, czym zachwycali się bohaterowie i o czym pisała autorka.

Tak, jak jest, jest okej. Jest dobrze, nawet jeśli nasza przyjaźń nie przeobrazi się w coś więcej. Choćby dlatego, że ta przyjaźń wzmocniła mnie bardziej niż przyjaźń kogokolwiek innego.

Od Anny i pocałunku w Paryżu mimo wszystko dostałam więcej, niż początkowo wymagałam, za co bardzo dziękuję fenomenalnej Stephanie Perkins. Nie spodziewałam się, że w takiej lekturze odnajdę coś, co zapadnie na dłużej w mojej pamięci, a tym bardziej nie spodziewałam się, że w ogóle odnajdę coś godnego mojej uwagi. Historia o nastolatce w ASP nadal pozostaje książką dla czytelników w wieku głównej bohaterki, w ogóle dla osób nadal uczęszczających do szkoły. Dorośli czytelnicy mogą się nieco zanudzić, choć nigdy nie mów nigdy, bo kto nie pragnie cofnąć się do szkolnych czasów?

Moja ocena: 8/10

Stephanie Perkins, Anna i pocałunek w Paryżu (ang. Anna and the French Kiss), wyd. Amber, Warszawa 2013. s. 368

Książka przeczytana w ramach wyzwań:

9 komentarzy:

  1. Po przeczytaniu twojej recenzji aż mam ochotę zapoznać się z tą pozycją.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyznam się,że normalnie nie zwróciłabym na tę książkę uwagi. Po Twojej recenzji jednak mam ochotę ją przeczytać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sama dowiedziałam się o tej książce, czytając jej recenzje na blogach. Zapoznaj się z tą pozycją koniecznie!

      Usuń
  3. Tytuł, jak się wydaje, mówi wszystko. ;) "zdanie, które zapadło mi w pamięci. Jest piękne, choć tak bardzo oczywiste" - Czasami tak bywa, że autor pisze o sprawach oczywistych, a zdanie i tak jest piękne. :) "to nadal pozostałą typowa amerykańska szkoła, gdzie są wyżsi i niżsi rangą, gdzie przyjaciele trzymają się w grupkach i gdzie na korytarzach spotkać można prawdziwą zołzę" - Może po prostu wszystkie szkoły na świecie mają cechy wspólne? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno mają cechy wspólne, aczkolwiek i tak bardzo się od siebie różnią. Amerykańska szkoła ma w sobie coś innego niż reszta takowych placówek na świecie. Z kolei po szkole w Paryżu spodziewałam się, że dostane w niej więcej francuskich obyczajów czy zachowań. A niestety się rozczarowałam.

      Usuń
  4. Przewidywalność jest domeną większości romansów, naczytałam się już wielu opinii o tej książce, w których właśnie to najbardziej rzucało się w oczy. Ale jest to również lekka lektura, czyli idealna na wakacje. A cytat naprawdę piękny, rzeczywiście zapada w pamięć. :)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytam mało romansów, ale niestety już zdążyłam to odkryć. Na szczęście w "Annie i pocałunku w Paryżu" przewidywalność aż tak bardzo nie przeszkadza, bo historia sama w sobie jest świetnie napisana.

      Usuń
  5. Dość interesująca książka, ale chyba jednak się nie skuszę.

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję Wam za każdy zostawiony komentarz. Wskazówki czy rady, swoja własna opinia, a może kilka uwag? Wszystko jest do przyjęcia!