środa, 11 lipca 2018

215. Dlaczego maratony czytelnicze nie są dla mnie?


BookTuberzy i Bookstagramerzy oszaleli na punkcie maratonów czytelniczych. 24-godzinne, 3-dniowe, tematyczne... Jest w czym wybierać. Jako część tej społeczności postanowiłam w ostatnim czasie wziąć udział w dwóch - 72-godzinnym Selerowym Maratonie organizowanym przez bestselerki oraz w Nordicathonie organizowanym przez Zafikowaną.

Zarówno za pierwszym, jak i za drugim razem nie szalałam. Do pierwszego wybrałam sobie 4 książki (z czego jedną zaczętą), do drugiego natomiast 3. Oczywiście poległam. Choć może to złe słowo. Cieszę się, że zrealizowałam część swoich planów, ale żałuję, że nie udało mi się przeczytać wszystkiego, co planowałam. 

Ostatecznie uważam, że nie do końca nadaję się do takich maratonów. Nie potrafię poświęcić całego czasu tylko na czytanie (nie wliczam oczywiście w to spania, bo maraton nie ma być przecież katowaniem siebie). Jest mnóstwo czynników, które mnie po prostu rozprasza. A to zajrzę na Instagram, a to porozmawiam z przyjaciółką, a to posprzątam mieszkanie lub spędzę po południe w domku na wsi, bawiąc się z kotem. Przy drugim maratonie czynnikiem tym było zmęczenie po pracy i ostatecznie choroba, która zbiła mnie z nóg. No i nie ukrywajmy - ja nie jestem typem szybkiego czytacza. Niektórzy powiedzą, że 200 - 300 stron zajmie około 2 godzin... Mi zawsze zajmuje to trochę więcej. Dlatego naprawdę nie wyobrażam sobie przeczytać w ciągu dnia 4 - 5 ksiażek! Zdradźcie mi, jaki jest magiczny sekret tak szybkiego czytania?

Ale maraton to nie wyścig szczurów, tu przecież nie liczy się ilość, ale zabawa i przyjemność ze wspólnego czytania. I ta naprawdę była przednia. 

Z pewnością w urlopie spróbuję zrobić sobie 24-godzinny maraton, bo po prostu chce poczuć ja to jest. Już teraz jednak jestem pewna, że nie przygotuję sobie ogromnych planów na tę dobę, ale postaram się przeczytać 1 - 2 książki.

A czy Wy lubicie takie maratony? Braliście w jakimś udział?

4 komentarze:

  1. Nie przepadam za takim czytaniem na wyścigi. Podobnie jak ty - jest mnóstwo czynników które mnie rozpraszają, są pory dnia kiedy lubię czytać i jeśli książka jest wciągająca to przeczytam sporo, ale są też takie godziny gdzie nie czytam bo nie mam ochoty, muszę zrobić coś innego itd
    Nie widzę też sensu w liczeniu ilości przeczytanych książek, na co to komu i po co? Lepiej żeby książka zabrała nam więcej czasu a żebyśmy mogli wyciągnąć z niej więcej, utrwalić ją w pamięci. Mi zdarza się takie 280 stron czytać 3 dni i nie widzę w tym nic złego. 😙

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkowicie się z Tobą zgadzam. Nie widzę sensu w chwaleniu się, że człowiek przeczytał 5 książek w ciągu 24 godzin, ale kompletnie nic z nich nie pamięta. Wszystko ok, dopóki coś z tych książek się wynosi. Osobiście podziwiam osoby, które potrafią czytać szybko i jednocześnie wiedzieć, co czytają, ale sama nie mam potrzeby czytać na siłę.
      Ja z kolei lubię wiedzieć, ile przeczytałam w ciągu miesiąca. Oczywiście, nie jestem zła na siebie, gdy jedną książkę czytam tydzień, a nie krócej, ale lubię mieć świadomość, że w tym miesiącu przeczytałam, np. 3 książki, bo to motywuje mnie, by w przyszłym przeczytać choć jedną więcej.

      Usuń
  2. Polubiłam się z maratonami ostatnio, ale faktem jest też to, że nawet bez takiego wyścigu potrafię przeczytać dwie, trzy książki w dzień, oczywiście jeśli mam czas ;)
    Najważniejsze to brak stresowania się wynikami i osiągnięciami. Maratony w końcu to dobra zabawa.

    http://oddychajaca-ksiazkami.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, maratony to przede wszystkim zabawa :)

      Usuń

Serdecznie dziękuję Wam za każdy zostawiony komentarz. Wskazówki czy rady, swoja własna opinia, a może kilka uwag? Wszystko jest do przyjęcia!